Magazyn

Magazyn

"Spiętrzenie ludzkich nieszczęść". Dramatyczna relacja korespondenta wPolsce 24 z zalanych terenów

author

Zespół wPolsce24.tv

Telewizja informacyjno-publicystyczna

  • 22 września 2024
  • Czas: sek

Korespondent telewizji wPolsce24 z Kotliny Kłodzkiej Jakub Maciejewski poprosił widzów, by spróbowali „wyjść z ekranu telewizora”. Powiedział, że medialne relacje nie oddają skali tragedii, jaka spotkała powodzian.

Redaktor Maciejewski nadał relację z Kłodzka. Zwrócił w niej uwagę na rzeczy, których nie widać w relacjach medialnych, takie jak zapach stęchlizny z piwnic w zalanych miastach, które nadal nie zostały osuszone, czy też kruszejące ściany. „A na hałdach śmieci, które piętrzą się wzdłuż całych kilometrów ulic we wszystkich miastach Kotliny Kłodzkiej, widać ludzkie życie, ludzki dorobek, pamiątki, widać meble, które się otrzymało w prezencie. To całe ludzkie życie jest w hałdach śmieci” - powiedział.

Maciejewski w trakcie transmisji stał pod kościołem Franciszkanów. Zwrócił uwagę, że leżą pod nim nie tylko meble czy krzesła, ale także rzeźby, z których część pochodzi z XVI czy XVII wieku. „Przez ekran telewizora czy telefonu nie zobaczymy też pustki w oczach mieszkańców, którzy stracili wszystko, a którzy po powodzi, powróciwszy do swoich mieszkań, zobaczyli, że po sam sufit absolutnie wszystko gnije. To jest coś więcej, niż możemy zobaczyć okiem na wyświetlaczu. Tu jest całe spiętrzenie ludzkich dramatów” - stwierdził.

Obserwując sprzątanie po powodzi, nasz korespondent przyznał, że myślał, że po przejściu powodzi sytuacja się unormowała. „Ale nie, powódź tak naprawdę, jej skutki, będą trwać jeszcze długie, długie miesiące”.

Telewizja wPolsce24 porozmawiała też z jedną z osób, które brały udział w akcji ratunkowej. Powiedział, że jego pierwszym wrażeniem było to, że zrobiono za mało i za późno. „Wszystkie siły i środki, które pojawiły się wczoraj, dzisiaj, i pewnie się jeszcze jutro pojawią, powinny być tutaj tydzień temu. Gdyby były tydzień temu, to straty byłyby mniejsze. Na pewno materialne byłyby mniejsze, ludzie mniej by się bali, może by mieli mniejszą traumę” - stwierdził.

Ratownik dodał, że to, co obserwuje, to pospolite ruszenie. „To wszystko, co było robione przez ludzi, którzy się tutaj zwalili, trochę na hurra, trochę na wariata, powinno być robione przez służby, które są wcześniej przygotowane, wcześniej rozdysponowane, rozstawione. Bo my mamy czym, mamy kim, mamy zasoby, mamy siły i środki. Ale te siły i środki muszą dostać rozkaz, polecenie, muszą być wcześniej ześrodkowane, przygotowane, dostać informację, że wyjeżdżają – i zdążyć na dużą wodę” - powiedział.

Sami powodzianie boją się o to, jak będzie wyglądała rządowa pomoc. Jedną z takich osób jest pani Wioletta, której powódź zniszczyła wszystkie sprzęty w mieszkaniu. Zapytana o 100 tys., jakie obiecał powodzianom Tusk, stwierdziła, że panie z pomocy społecznej powiedziały jej, że nawet nie wiedzą, czy dostanie obiecane osiem tysięcy zł od rządu. „Bo mówi, że najprawdopodobniej, chodzą takie słuchy, że będzie to sześć tysięcy, plus te dwa tysiące z innej puli, ale jak na razie to nawet złotówki nie mają na koncie, żeby nam pomóc, żeby sobie chociaż kupić jakąś malutką lodówkę, żeby gdzieś trzymać takie podstawowe produkty” - relacjonowała ze łzami w oczach.

Zdjęcie: PAP/Maciej Kulczyński

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych

Najczęściej oglądane

Quantcast