Łukaszenka na siódmą kadencję. Wybory na Białorusi, czyli kabaret w stylu reżimowym
Reżimowe media z dumą ogłosiły, że sondaż exit poll przeprowadzono w 320 lokalach wyborczych, gdzie 1 tysiąc ankieterów zapytało prawie 12 tysięcy wyborców o ich wybór. Wynik? Aleksander Łukaszenka – 87,6%, reszta kandydatów – resztki. Siergiej Syrankow zdobył 2,7%, a Oleg Gajdukiewicz i Anna Kanopatska ledwie przekroczyli 1%. Co ciekawe, aż 5,1% głosujących odważyło się odpowiedzieć „przeciw wszystkim” – to prawdopodobnie najodważniejsza decyzja podjęta przy białoruskiej urnie od lat.
Kto liczy te głosy?
Oczywiście wybory na Białorusi od lat przypominają bardziej spektakl teatralny niż demokratyczne głosowanie. Wyniki zawsze są oszałamiające, frekwencja – rekordowa, a poparcie dla Łukaszenki – niemal pełne. Można się zastanawiać, czy w reżimowym Ministerstwie Prawdy ktoś nie zapomniał dodać zer do wyników innych kandydatów, czy po prostu od razu przyjęto, że ich nazwiska są zbędnym ozdobnikiem na liście wyborczej.
Śmiech przez łzy
Łukaszenka ma na swoim koncie już sześć kadencji, a siódma to tylko formalność. Patrząc na te wyniki, można zadać pytanie: skoro poparcie jest takie miażdżące, to czemu nie sięgnąć od razu po 99,9%? Ale może to celowy zabieg – 87,6% wygląda „skromniej” i bardziej wiarygodnie.
Dyktatura w odcinkach
Białoruskie wybory to smutny żart z demokracji, który reżim Łukaszenki serwuje światu regularnie. Wyniki nie zaskakują, ale czy świat w nie uwierzy? Raczej nie. Ale w teatrze Łukaszenki nie chodzi o wiarę, tylko o podtrzymanie fikcji, która trwa już dekady.
źr. wPolsce24 za Sowietskaja Biełorussija