Minister Sikorski kontra... minister Domański. Szef MSZ chyba nie wie, jaka jest aktualna linia rządu w sprawie przyjęcia euro

Oto Ministerstwo Finansów, kierowane przez partyjnego kolegę Sikorskiego – Andrzeja Domańskiego – w oficjalnym dokumencie państwowym pisze wprost, że wejście Polski do strefy euro mogłoby być „źródłem zaburzeń w gospodarce”, a polski złoty pełni rolę stabilizatora. Nie są to słowa wyrwane z kontekstu ani luźna opinia – to stanowisko rządu zapisane czarno na białym w Monitorze Konwergencji.
Jeszcze w grudniu minister Domański jasno deklarował, że rząd Donalda Tuska nie planuje wprowadzenia euro, podkreślając, że własna waluta pomaga Polsce przechodzić przez globalne kryzysy. Złoty – w tej narracji – chroni konkurencyjność gospodarki, amortyzuje szoki i pozwala prowadzić niezależną politykę monetarną. Dokładnie odwrotnie niż to, co sugeruje Sikorski, który zdaje się sprzedawać euro jako cudowne lekarstwo na wszystkie bolączki.
Powstaje więc pytanie: czy Sikorski nie zna stanowiska własnego rządu, czy po prostu je ignoruje? A może mamy do czynienia z klasycznym rozdwojeniem przekazu – jedno mówi się wyborcom w kraju, drugie „elitom” i zagranicy?
Komu mogą wierzyć Polacy?
Szczególnie uderzające jest to w kontekście Bułgarii, gdzie przyjęcie euro odbywa się wbrew nastrojom społecznym, przy znacznym sprzeciwie obywateli i obawach o wzrost cen.
Tymczasem polski minister spraw zagranicznych nie tylko to pomija, ale wręcz stawia Bułgarię za wzór do naśladowania – jakby mimochodem sugerując, że Polska powinna pójść tą samą drogą.
W efekcie Sikorski uderza nie w opozycję, nie w krytyków euro, lecz we własny rząd i własnego ministra finansów. Jeśli złoty jest stabilizatorem, to euro nie jest cudownym rozwiązaniem. A jeśli euro jest remedium – to dlaczego rząd Tuska oficjalnie się od niego dystansuje?
Ten dysonans nie jest drobną wpadką komunikacyjną. To sygnał, że w kluczowej sprawie suwerenności gospodarczej Koalicja Obywatelska mówi różnymi głosami. A obywatel ma pełne prawo zapytać: komu właściwie wierzyć? Ministrowi, który chwali euro na X, czy ministrowi, który w imieniu rządu ostrzega przed jego skutkami?
źr. wPolsce24 za X











