Piekło zamarzło! Minister Domański "mówi Glapińskim" - odkrywa siłę złotego i już nie chce euro. To trwała zmiana poglądów?

W rozmowie w programie „Polityczny WF z gościem” w Polsacie Domański stwierdził wprost, że rząd nie pracuje i nie będzie pracował nad wdrażaniem wspólnej waluty. Co więcej, zaczął chwalić złotego jako „stabilizatora koniunktury” w czasach kryzysów i gospodarczych wstrząsów. Brzmi znajomo? Bardzo.
Złoty jak tarcza antykryzysowa
Minister finansów podkreśla dziś, że własna waluta daje Polsce realne narzędzia reagowania na kryzysy. Niezależna polityka monetarna, możliwość osłabienia lub wzmocnienia kursu, elastyczność – to wszystko, jego zdaniem, działało na korzyść Polski w ostatnich latach.
Dokładnie te same argumenty od dawna powtarzają politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński. Przez lata były one wyśmiewane jako „propaganda”, „straszenie euro” albo „ekonomiczna herezja”. Dziś słyszymy je z ust ministra finansów rządu KO – niemal słowo w słowo.
Można więc zapytać: czy to nowa refleksja, czy po prostu odkrycie oczywistości, o której mówiono od dawna?
Od euroentuzjazmu do eurorealizmu
Jeszcze w 2022 roku Domański – wtedy ekspert związany z Platformą Obywatelską – mówił, że Polska powinna wejść do strefy euro w horyzoncie czterech–pięciu lat. Argumentował, że wspólna waluta wzmocni naszą pozycję w UE i utrudni ewentualny „polexit”.
Dziś słyszymy coś zupełnie innego: złoty jest silny, odporny, sprawdzony w kryzysach, a argumenty za jego utrzymaniem są „zdecydowanie mocniejsze”. Minister zaznacza przy tym, że mówi jako ekonomista, nie polityk.
To interesujące rozróżnienie, zwłaszcza że zmiana poglądów nastąpiła już po objęciu funkcji i w zupełnie innym klimacie społecznym.
Przekonanie czy sondaże?
Trzeci wątek nasuwa się sam. Według ostatnich badań aż trzy czwarte Polaków nie chce wprowadzenia euro, a poparcie dla wspólnej waluty jest rekordowo niskie. W takim kontekście deklaracja ministra finansów brzmi rozsądnie, ale też… bardzo bezpiecznie politycznie.
Pozostaje więc pytanie, na które dziś nie ma jednoznacznej odpowiedzi: czy mamy do czynienia z trwałą zmianą poglądów, wynikającą z doświadczeń ostatnich lat, czy raczej z realistycznym dostosowaniem się do nastrojów wyborców?
Jedno jest pewne – jeszcze niedawno tezy o „zbawczej roli złotego” uchodziły za narrację jednej strony sporu. Dziś stały się oficjalnym stanowiskiem ministra finansów. I to jest zmiana, której trudno nie zauważyć. Ale czy łatwo zaufać ludziom, którzy tak szybko potrafią całkowicie zmieniać zdanie? Czy nie ma ryzyka, że kiedy będzie po wyborach, a wsłuchiwanie się w głos Polaków nie będzie aż tak istotne dla polityków, zdanie znów nie zostanie radykalnie zmienione? To pytania, na które każdy wyborca musi sobie odpowiedzieć samodzielnie.
źr. wPolsce24 za polsatnews.pl











