Dziennikarz wPolsce24 z zarzutami za… zadawanie pytań. Skandaliczna sprawa trafi do Rzecznika Praw Obywatelskich
Do sprawy odniósł się w programie „Mówimy jak jest” Emilii Wierzbicki i Wojciecha Biedronia poseł Michał Wójcik, który zapowiedział natychmiastową interwencję u Rzecznika Praw Obywatelskich.
Zarzuty za zadawanie pytań. Absurd, który stał się rzeczywistością
Szereda relacjonował, że został formalnie potraktowany przez policję jak osoba utrudniająca zgromadzenie, choć — jak podkreślił — wykonywał swoją pracę: zadawał pytania uczestnikom i organizatorom protestu. To standardowa czynność każdego reportera relacjonującego wydarzenie publiczne.
Co więcej, jak przypomniał dziennikarz, już kilka lat temu Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar — dziś polityczny sojusznik obecnej władzy — stwierdził jednoznacznie, że:
„Zadawanie pytań przez dziennikarza organizatorowi zgromadzenia nie jest okolicznością uzasadniającą żądanie opuszczenia zgromadzenia. Wykonywanie obowiązków dziennikarskich nie narusza prawa o zgromadzeniach, lecz jest realizacją uprawnień wynikających z art. 14 i 54 Konstytucji oraz prawa prasowego.”
Ten cytat jasno pokazuje, jak dalece interwencja policji była nie tylko niezasadna, ale wręcz sprzeczna z oficjalnym stanowiskiem instytucji stojącej na straży praw obywatelskich.
Policja utrudnia pracę reporterowi — choć władza deklaruje „szacunek dla mediów”
Dziennikarz zaznaczył, że działania funkcjonariuszy uniemożliwiły mu zebranie pełnego materiału prasowego, co stanowi realne naruszenie prawa prasowego i konstytucyjnych gwarancji wolności słowa. Szereda gorzko przypomniał również słowa ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka, który publicznie apelował do innych:
„Prosiłbym, żeby pan odsunął się od kamery, bo utrudnianie pracy mediom jest w Polsce niezgodne z prawem.”
W świetle tych deklaracji trudno nie odnieść wrażenia, że standardy obowiązują selektywnie — jednych dziennikarzy broni się z wielką emfazą, innych… wzywa się na przesłuchania.
Sprawa trafi do Rzecznika Praw Obywatelskich
Poseł Michał Wójcik zapowiedział na antenie, że podejmie interwencję u Rzecznika Praw Obywatelskich. To ważny krok — bo sprawa nie dotyczy wyłącznie jednego dziennikarza. Dotyczy standardu wolności mediów w Polsce i tego, czy reporter może bez obaw wykonywać swoje obowiązki, nawet jeśli robi to na wydarzeniu organizowanym przez środowiska sprzyjające rządowi.
Dlaczego to jest groźne?
Jeśli policja stawia zarzuty dziennikarzowi za zadawanie pytań, to jest to: naruszenie konstytucyjnie chronionej wolności prasy, próba zastraszenia mediów, praktyka charakterystyczna dla państw, które mają problem z demokracją.
Co jeszcze bardziej szokujące, represje wobec dziennikarza dotyczą sytuacji, która — zgodnie z oficjalnym stanowiskiem byłego RPO Bodnara — nie może być podstawą do żądania opuszczenia zgromadzenia, a tym bardziej do stawiania zarzutów.
Szereda: „Należy się zastanowić, dlaczego policjanci działali wobec mnie w ten sposób”
To pytanie brzmi dziś szczególnie poważnie. Dlaczego reporter telewizji wPolsce24 został potraktowany jak intruz, a nie jak przedstawiciel prasy? Dlaczego policja uznała wykonywanie obowiązków dziennikarskich za działanie zakłócające zgromadzenie? I wreszcie — czy było to celowe działanie wymierzone w media o nieprzychylnym rządowi profilu?
Odpowiedzi na te pytania powinien udzielić Rzecznik Praw Obywatelskich — bo sprawa dotyczy fundamentów demokratycznej debaty.
Wolność mediów nie działa „wybiórczo”
Przypadek Szymona Szeredy to niepokojący sygnał, że w Polsce wolność prasy może być traktowana inaczej w zależności od tego, kto mówi, kogo pyta i na jakim wydarzeniu pracuje. A tak być nie może. Jeśli rzeczywiście żyjemy — jak twierdzi obecna władza — w kraju, w którym standardy europejskie są przestrzegane, to dziennikarz nie może ponosić konsekwencji za zadawanie pytań. Bo właśnie od zadawania pytań zaczyna się prawda.
Olgierd Jarosz











