Magazyn

Magazyn

Kaspar Hauser jednak nie był porwanym księciem. Badanie DNA obaliło dwustuletnią teorię

author

Zespół wPolsce24.tv

Telewizja informacyjno-publicystyczna

  • 23 września 2024
  • Czas: sek

Sprawa Kaspara Hausera to jedna z największych zagadek Europy. Teraz naukowcom udało się ustalić bardzo ważny fakt i obalić teorię, która była popularna od dwustu lat.

26 maja na ulicach Norymbergi zauważono tajemniczego przybysza. Chłopiec w wieku 16 lat, ubrany w chłopskie ubrania, potrafił wypowiedzieć zaledwie kilka słów, a w rękach ściskał dwa listy. Pierwszy z nich był zaadresowany do kapitana kawalerii Wesseniga. Jego autor prosił go, by wziął chłopca pod swoją opiekę lub go powiesił. W drugim ten sam autor – podejrzewano, że była jego matka – informował, że chłopiec urodził się 30 kwietnia 1812 roku.

Lokalny szewc, który go znalazł, odprowadził go do żołnierza. Tam Hauser powtarzał tylko, że chciałby być kawalerzystą jak jego ojciec i słowa „koń! Koń!”, a na pytania reagował płaczem. W komisariacie policji napisał jedno nazwisko: Kaspar Hauser. Nie wiedząc, co z nim zrobić, policjanci odstawili go do więzienia, gdzie spędził dwa miesiące pod opieką lokalnego strażnika. Zauważono tam, że zachowuje się jak małe dziecko. Odmawiał też jedzenia czegokolwiek poza chlebem i wodą, a także miał regularne ataki katalepsji i epilepsji.

Dzieciństwo w ciemnej celi.

W końcu Kaspar nauczył się mówić na tyle, że dał radę opowiedzieć swoją historię. Twierdził, że większość życia spędził w ciasnej, ciemnej celi, na słomianym posłaniu, mając za pożywienie wyłącznie chleb i wodę, a za towarzysza drewnianego konika. Czasami po jedzeniu usypiał, a budził się ostrzyżony i w nowym ubraniu. Pierwszym człowiekiem, jakiego ujrzał, był tajemniczy mężczyzna, który nauczył go mówić „chcę być żołnierzem jak mój ojciec” i pisać nazwisko Kaspar Hauser. Starannie unikał pokazywania swojej twarzy. W końcu pewnego dnia zabrał go z celi na świat. Wrażenie było tak silne, że Hauser zemdlał. Następną rzeczą, jaką pamiętał, była już Norymberga. Sprawa Hausera wzbudziła ogromne zainteresowanie w całej Europie. Media ochrzciły go wtedy „Sierotą Europy”. W tym samym czasie chłopiec trafił pod opiekę dyrektora szkoły Friedricha Daumera. Ten próbował mu pomóc – nie tylko prowadził nad nim eksperymentalne terapie homeopatyczne, ale również nauczył go czytać i pisać. Całe miasto zrzucało się na koszty jego utrzymania. Wkrótce potem chłopiec zaczął szybko się rozwijać. Znalazł nawet pracę jako kopista w kancelarii prawnej.

17 października znaleziono go w piwnicy domu nauczyciela, krwawił z rany na czole. Powiedział, że był akurat w wychodku, kiedy został zaatakowany przez zakapturzonego mężczyznę. Ten miał mu powiedzieć, że umrze zanim opuści Norymbergę. Miał poznać po głosie, że to ten sam mężczyzna, który zabrał go wcześniej z jego celi. Sceptycy podejrzewali jednak, że Hauser sam zranił się brzytwą, którą następnie ukrył w swoim pokoju, po czym udał się do piwnicy, o czym świadczyły ślady krwi. Wcześniej pokłócił się z Daumerem, który zaczynał wątpić w jego prawdomówność, i ich zdaniem chciał w ten sposób odzyskać jego zaufanie.

Po tym incydencie Hauser trafił pod opiekę radnego miejskiego Johanna Biberbacha. 3 kwietnia 1830 roku mieszkańcy jego domu usłyszeli dobiegający z sypialni Hausera wystrzał. Pilnujący go policjanci wbiegli do pokoju i znaleźli go nieprzytomnego, krwawiącego z rany na głowie. Hauser powiedział im, że wszedł na krzesło, by dosięgnąć książki z górnej półki. Twierdził, że stracił równowagę, a chroniąc się przed upadkiem, złapał za wiszący na ścianie pistolet, który wypalił. Znów jednak podejrzewano, że wszystko ukartował, a wkrótce potem rodzina Biberbachów oddała go pod opiekę barona von Tuchera. On także szybko doszedł do wniosku, że Hauser kłamie, bo lubi być w centrum uwagi.

Ofiara czy oszust?

Rok później zainteresował się nim angielski lord Stanhope. Zdobył prawa do opieki i wydał fortunę, by ustalić jego pochodzenie. Zabrał go także na dwie wycieczki na Węgry, bo Hauser miał pamiętać kilka słów po węgiersku, a raz stwierdził, że jego matka była węgierską księżną. Te wycieczki nie przyniosły jednak skutku, a sam lord szybko stracił zainteresowanie tą sprawą i oddał go pod opiekę dyrektora szkoły Johanna Georga Meyera w bawarskim mieście Ansbach.

Meyer i Hauser nie dogadywali się ze sobą. 9 grudnia 1833 roku doszło między nimi do poważnej kłótni. Pięć dni później Hauser wrócił do jego domu z głęboką raną klatki piersiowej. Powiedział mu, że zwabiono go do pałacowego ogrodu, gdzie jakiś mężczyzna dźgnął go nożem. Zmarł trzy dni później. Policjanci znaleźli na miejscu torebkę, a w niej była wiadomość zapisana lustrzanym pismem. Hauser dałby radę powiedzieć wam precyzyjnie jak wyglądam i skąd jestem. By oszczędzić mu wysiłku, chcę powiedzieć wam sam skąd przybywam  . Przybywam z  na granicy z Bawarią  przy rzece   . Powiem wam nawet imię: M. L. Ö_ - głosiła.

Badający sprawę lokalny sąd zauważył, że w tajemniczym liście były błędy podobne do tych, jakie robił Hauser, a sam list był złożony w taki sam sposób, w jaki składał swoje listy. Śledczy doszli do wniosku, że sam dźgnął się nożem, by znów wzbudzić zainteresowanie i skłonić lorda Stanhope’a, by ten zabrał go do Anglii, ale cios okazał się być śmiertelny. Pogrzebano go na miejskim cmentarzu. Napis po łacinie na jego nagrobku głosi Tu leży Kaspar Hauser, zagadka swoich czasów. Jego urodziny są nieznane, jego śmierć jest tajemnicza.

Teoria porwanego księcia

Mimo opinii wielu współczesnych, że Hauser był zwykłym oszustem, jego sprawa nadal budzi ogromne zainteresowanie. Głównym powodem jest teoria – popularna już za jego życia – że był szlachetnie urodzony. Według najpopularniejszej wersji tej teorii był synem arcyksięcia Baden Karola i arcyksiężnej Staphanie de Beauharnais, adoptowanej córki Napoleona. Arcyksiężna urodziła syna w 1812 roku, ale zmarł po zaledwie 18 dniach. Para nie miała już męskiego potomka, więc po śmierci Karola w 1818 roku władzę przejął jego wujek, Ludwik I. Według tej teorii matka Leopolda chciała, by jej syn zasiadł na tronie. Wykradła więc ich syna, zamieniając go na zwłoki chłopskiego noworodka, po czym uwięziła go na szesnaście lat. Hauser miał zginąć, bo bano się, że ktoś odkryje, że to on, a nie Leopold, powinien zasiadać na tronie.

W połowie lat 90tych naukowcy postanowili sprawdzić tę teorię. Dokonali badań genetycznych próbki jego krwi, którą pobrano z jego bielizny. Ich badanie sugerowało, że nie ma nic wspólnego z rodziną, która panowała Baden. Kilka lat później kolejne badanie, tym razem kosmyka jego włosów, dało jednak przeciwny wynik. Teraz grupa naukowców zbadała te włosy po raz kolejny. Analiza mitochondrialnego DNA, które przekazywane jest po stronie matki, pokazała jednoznacznie, że nie był w żaden sposób spokrewniony z rodziną Baden.

Główny autor tego badania, dr Walther Parson z Narodowej Bazy DNA austriackiego Federalnego Ministerswa Spraw Wewnętrznych powiedział mediom, że laboratorium, w którym dokonano tej analizy, od dwóch dekad pracuje nad dokładniejszymi metodami badania starego DNA. Zdecydowali się przebadać jego włosy, bo łatwiej jest potwierdzić, że naprawdę należały do niego. Jedna z teorii głosiła, że pracownicy muzeum odświeżali ślad krwi na jego bieliźnie świeżą krwią, co zaburzyło wyniki tamtego badania. Ich wyniki potwierdziło laboratorium w Poczdamie, które nie wiedziało, że bada próbkę włosów Hausnera.

Tym samym, po dwustu latach, wiadomo już, że Hausner nie był zaginionym księciem Baden. Nadal jednak nie wiadomo, kim był, i czy opowiedziana przez niego historia była prawdziwa. Tym samym ta sprawa nadal będzie fascynować kolejne pokolenia historyków.

Źródło: CNN Zdjęcie: Michael Zaschka, Mainz / Fulda/Wikipedia.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych

Najczęściej oglądane

Quantcast