Jimmy Carter, jako pierwszy prezydent USA, skończył sto lat. Wnuk zdradził sekret jego długowieczności
Carter urodził się 1 października 1924 roku w Plains, malutkim miasteczku w Georgii, w którym mieszka obecnie ok. 500 osób. W 1946 roku skończył Akademię Marynarki Wojennej i służył na okrętach podwodnych. Po odejściu ze służby wrócił do domu, gdzie zajął się prowadzeniem rodzinnej hodowli orzeszków. Udało mu się uratować ją przed bankructwem.
Szybka droga na szczyt
Karierę polityczną Carter zaczął w latach sześćdziesiątych, od stanowiska stanowego senatora. W 1971 został gubernatorem Georgii. W 1974 roku ogłosił, że za dwa lata wystartuje w wyborach prezydenckich. Był wtedy mało znanym politykiem i nikt nie dawał mu szans na zwycięstwo. Paradoksalnie jednak okazało się to być atutem. Po skandalu Watergate i ułaskawieniu Nixona przez Forda Amerykanie byli wściekli na waszyngtońskie elity, i fakt, że Carter nie miał z nimi nic wspólnego, sprawił, że szybko zaczął rosnąć w sondażach. Mimo tego, że prezydent Ford mocno skompromitował się tym ułaskawieniem, Carterowi nie było łatwo. Ostatecznie dał jednak radę go pokonać.
Jego kadencja nie była jednak łatwa. Carter okazał się dość nieudolnym prezydentem, a w jej czasie doszło do wielu kryzysów, jak incydent w elektrowni atomowej Three Mile Island, wojna ZSRR z Afganistanem, rewolucja w Nikaragui czy rewolucja w Iranie, w trakcie której amerykańscy dyplomaci stali się zakładnikami reżymu W 1980 roku Ronald Reagan pokonał go z ogromną przewagą. Po odejściu z Białego Domu Carter zajął się działalnością pokojową, za którą dostał nagrodę Nobla, i dzięki temu opinia Amerykanów o nim uległa znacznej poprawie.
Wiara i upartość
W 2015 roku Carter zaczął mieć coraz poważniejsze kłopoty ze zdrowiem. W lutym 2023 roku jego rodzina ujawniła, że z powodu śmiertelnej choroby – nie ujawniono, o jaką chorobę chodzi – został przeniesiony do domowego hospicjum w Plains. Jego rodzina myślała, że zostało mu kilka tygodni życia, ale żyje nadal, a w październiku świętował, jako pierwszy prezydent w historii USA, swoje setne urodziny.
Teraz jgo wnuk Jason Carter powiedział mediom, że są w szoku, że jeszcze żyje. W rozmowie z dziennikiem Atlanta Journal-Constitution wyznał, że jego zdaniem zawdzięcza swoją długowieczność wierze w Boga. To nie my jesteśmy odpowiedzialni za to, kiedy i jak ludzie opuszczają ten świat – powiedział. Dodał, że osobiście uważa też, że wpływ miało to, że jest skrajnie uparty. W swoim życiu nigdy się nie poddawał, i nie zacznie robić tego teraz – stwierdził.
Carter po raz ostatni był widziany publicznie podczas swoich setnych urodzin. Wiele osób zwróciło uwagę, że wyglądał na swój wiek, a większość imprezy przespał. Wiadomo też, że dał radę zagłosować w ostatnich wyborach. Jego wnuk zdradził, że miewa dobre dni, podczas których jest dość aktywny i rozmawia z rodziną, także o polityce. Te są jednak rzadkie. Większość dni przesypia.
źr. wPolsce24 za New York Post