Rozpoczął się proces lekarza oskarżonego o mordowanie pacjentów. Wśród jego ofiar mogła być teściowa

40-letni Johannes M. pracował w firmie, która świadczyła usługi domowej opieki paliatywnej śmiertelnie chorym pacjentom. Oskarżono go o to, że między wrześniem 2021 i lipcem 2024 zamordował 15 swoich pacjentów – 12 kobiet i 3 mężczyzn, w wieku 25 do 94 lat.
Podawał im leki, po których się dusili
Prokurator Philipp Meyhofer powiedział sądowi, że doktor umawiał się na wizyty domowe ze swoimi pacjentami po to, by ich zamordować. Wszystkie jego potencjalne ofiary były śmiertelnie chore, ale zostało im trochę życia. Żadna z nich nie chciała eutanazji. - Działał z pogardą dla życia i zachowywał się jak pan życia i śmierci – powiedział prokurator.
Zdaniem prokuratury lekarz podawał swoim ofiarom środek znieczulający, a następnie środek na rozluźnienie mięśni. Ponieważ ten specyfik prowadzi do paraliżu mięśni oddechowych, w ciągu kilku minut dochodziło u ofiar do zatrzymania oddechu i do śmierci.
Współpracownicy medyka nabrali podejrzeń, gdy co najmniej pięciu jego pacjentów zginęło w pożarach. Prokuratura uważa, że ich mieszkania podpalał lekarz, aby ukryć ślady swojej zbrodni. Aresztowano go w sierpniu zeszłego roku.
Liczba ofiar mogła być dużo większa
W tym procesie jest oskarżony o 15 morderstw. Prokuratura domaga się dla niego kary dożywocia, które w praktyce oznacza w Niemczech piętnaście lat więzienia. Chcą także, by sąd uznał, że to szczególnie poważna wina. Dzięki temu po zakończeniu kary, pozostałby w odosobnieniu, po to by nie mógł dokonać kolejnej zbrodni. Lekarzowi grozi także dożywotni zakaz prowadzenia działalności medycznej.
Piętnaście udowodnionych morderstw to może być tylko początek. Berlińska prokuratura bada obecnie 70 innych spraw, które mogą mieć z nimi związek. Wśród nich jest sprawa polskiej teściowej, która cierpiała na raka i zmarła na początku zeszłego roku. Dziwnym trafem tuż po wizycie u niej zięcia.
Lekarz zrezygnował z możliwości wygłoszenia przemowy przed sądem. Nie przyznał się do winy i nie zgodził się na ocenę psychiatryczną. Jego proces potrwa co najmniej do końca stycznia przyszłego roku.
źr. wPolsce24 za NBC