Polska nagrodziła niemieckiego architekta Orderem za głaz narzutowy. „To cud, że ten pomnik stoi”

Order niemieckiemu urbaniście wręczył osobiście pełniący obowiązki ambasadora Polski w Berlinie Jan Trombiński. Decyzja ta z pewnością budzi kontrowersja, bo zdaniem wielu Polaków - polny głaz narzutowy jako jedyna forma upamiętnienia polskich ofiar III Rzeszy niemieckiej jest kpiną z cierpień Polaków pod niemiecką okupacją. Tymczasem nagrodzony Florian Mausbach tłumaczy sens głazu, a także niechęć Niemców do jakichkolwiek pomników. Jak się okazuje tu znów winny jest Hitler...
Florian Mausbach w swoim wystąpieniu nie tylko dziękował, ale też postawił gorzką diagnozę: Niemcy wciąż nie chcą mierzyć się z pamięcią o zbrodniach popełnionych na Polakach.
– W Niemczech znajomość tej barbarzyńskiej niesprawiedliwości wobec Polaków jest prawie nieznana – powiedział Mausbach. – To trzeba zmienić, by Polacy i Niemcy z sąsiadów mogli się stać przyjaciółmi. Do tego potrzebna jest nauka i sztuka, rozum i serce.
Dlaczego Niemcy nie lubią stawiać pomników?
Architekt od lat walczył, by upamiętnienie Polaków stanęło w centrum Berlina. Pomnik – tymczasowy głaz z inskrypcją – został odsłonięty w 2025 roku, po wielu latach debat, opóźnień i politycznych wahań. Mausbach nie krył, że sama idea upamiętnienia musiała w Niemczech pokonać wiele barier. Bo – jak tłumaczy – Niemcy mają problem z pomnikami. Dlaczego"
W czasach III Rzeszy monumentalna architektura i pomniki były narzędziem propagandy. Po wojnie kraj odwrócił się od wszelkiej formy patosu.
– W Republice Federalnej dominowała zasada: żadnych monumentalnych form, żadnych symboli, które mogłyby przypominać o tamtej epoce – mówi Mausbach. – Nawet co do odbudowy kopuły Bundestagu istniał spór. Ostatecznie zrobiono ją ze szkła – lekką, przejrzystą, wręcz antymonumentalną.
Podobnie jest z pomnikami. – Jeśli spojrzeć na upamiętnienia zbrodni II wojny światowej, wszystkie powstały dopiero w tym stuleciu – przypomina architekt. – Ich budowa zawsze trwała długo. Pomnik zjednoczenia Niemiec Bundestag uchwalił już w 2007 roku, a do dziś go nie ma.
Dlatego – jak mówi Mausbach – fakt, że pomnik polskich ofiar już stoi, choćby tymczasowy, to i tak sukces.
– Dla nas to osiągnięcie, że ten pomnik w ogóle istnieje. Ludzie go widzą – podkreśla.
Ale jak dodaje: w Niemczech wciąż niewielu rozumie, jak potężną krzywdą była niemiecka okupacja dla Polaków.
Kamień ma swoją symbolikę
Dlatego sam Mausbach mówi, że nie zamierza osiąść na laurach. Bo jego zdaniem prawdziwe pojednanie nie zaczyna się od gestów polityków, lecz od odwagi, by stanąć twarzą w twarz z własną historią.
Co ciekawe Mausbach uważa, że forma kamienia-głazu narzutowego ma swoją głęboką symbolikę. – Ten narzutowy, lekki głaz uosabia ogromny ciężar na niemieckim sumieniu – wyjaśnia. – Jest wyznaniem winy. A bez przyznania się do winy, nie ma pojednania.
źr. wPolsce24 za dw.com