"Ministra" w trampkach przed kamieniem. Tak "uczczono" w Berlinie polskie ofiary II wojny światowej

W poniedziałek w Berlinie, tuż obok Urzędu Kanclerskiego, odsłonięto tzw. Miejsce Pamięci dla Polski 1939–1945 – tymczasowy pomnik mający upamiętnić ofiary niemieckiej napaści i okupacji. Powstał w miejscu szczególnym: to właśnie w pobliskiej Operze Krolla Adolf Hitler ogłaszał w 1939 roku początek ataku na Polskę. Wszystko się zgadza — symbolika, daty, nawet oficjalne przemowy.
Głaz narzutowy? Naprawdę?
Zamiast architektonicznej formy, która na lata wpisałaby się w europejską przestrzeń pamięci, mamy wielki kamień - rozwiązanie tak tanie i tymczasowe, jakby ktoś chciał zadośćuczynić historycznemu obowiązkowi... przy minimalnym wysiłku.
Wydaje się, że do wyglądu tego "pomnika" dopasowała się reprezentantka polskiego rządu na uroczystości jego odsłonięcia.
"Ministra" kultury Hanna Wróblewska pojawiła się w trampkach. Nie, to nie żart. Z jednej strony patetyczne przemówienia o "odpowiedzialności", "symbolach" i "pamięci o świadkach historii", a z drugiej – brak podstawowego szacunku dla rangi chwili i miejsca.
Smutne to i bardzo symboliczne. Polacy przez dekady walczyli o swoją historię, o prawdę o niemieckich zbrodniach i o należne im miejsce w pamięci Europy.
Tymczasem efekt tych starań to kamień i trampki.
Warto przypomnieć: ponad 6 milionów obywateli RP zginęło w wyniku niemieckiej agresji, w tym około 3 milionów Żydów polskiego pochodzenia i ponad 3 miliony Polaków – cywili, żołnierzy, duchownych, dzieci. Pamięć o nich nie powinna być ani prowizoryczna, ani podana w formie efemerycznego happeningu.
Tymczasem nawet sama treść tabliczki wzbudza kontrowersje.
"Polskim ofiarom nazizmu i ofiarom niemieckiej okupacji i terroru w Polsce 1939-1945". Znów mamy tu rozdzielenie "nazizmu" od "Niemiec", na co nasi zachodni ciężko pracują propagandowo na całym świecie od dziesięcioleci, by z własnej narodowej tkanki wypreparować i odseparować od niej jakiś mityczny "beznarodowy" nazizm.
źr. wPolsce24 za PAP/X