Kolejny kapiszon Wyborczej. Oskarżyli Nawrockiego o zagraniczne wycieczki. Jaka jest prawda?

W artykule „Nawrocki na Hawajach. Kandydat PIS również jako szef Muzeum II Wojny Światowej ostro zwiedzał świat” Dominika Wielowieyska przyjrzała się podróżom zagranicznym, jakie Karol Nawrocki odbył jako szef IPN i Muzeum II Wojny Światowej. W sensacyjnym tonie informuje, że odwiedził m.in. Zimbabwe, Uzbekistan, Nowy Jork, RPA, Meksyk, Brazylię, Japonię, Chiny, Australię czy Nową Zelandię.
Co więcej, pracownica Wyborczej sugeruje, że w rzeczywistości były to wizyty turystyczne pod płaszczykiem oficjalnych delegacji. W wielu wypadkach podaje tylko jeden z wielu oficjalnych powodów, który – wyrwany z kontekstu – brzmi, jak banalna wymówka. Twierdzi na przykład, że w Zimbabwe omawiał możliwości współpracy w zakresie wymiany archiwalnej, albo że w Uzbekistanie „poznawał potrzeby miejscowych Polaków”. Wielowieyska napisała nawet, że „spędził majówkę” w RPA. Wielowieyska alarmuje też, że podczas podróży do Chin i Japonii „zwiedzał chińskie i japońskie muzea poświęcone II Wojnie Światowej”, podobnie jak podczas podróży do Australii i Nowej Zelandii.
Szybka kontra
Temat oczywiście błyskawicznie podjęły sympatyzujące z rządem media, a także sami politycy. Najgłośniej z jakiegoś powodu zrobiło się o jego podróży do Zimbabwe. Próbował z niej nawet kpić na Twitterze Radek Sikorski.
- Ponieważ Wysoka Przedstawiciel Unii Europejskiej do spraw polityki zagranicznej poprosiła mnie o złożenia wizyty w Zimbabwe jako Prezydencja chciałbym niniejszym zapytać prezesa Nawrockiego jakie polskie sprawy można tam przy okazji załatwić – napisał.
Jego wpis spotkał się z błyskawiczną ripostą.
- Ja już załatwiłem bardzo ważną sprawę - cmentarz dla polskich cywilów z IIWŚ. Posłucha Pan na miejscu jakie wrażenie to zrobiło na lokalnej społeczności. Wracamy po swoich, budujemy powagę państwa polskiego. Dużo wysiłku w to włożyliśmy z IPN i grupą wspaniałych harcerzy. Także może Pan Minister - wzorem partyjnego kolegi, który chce być prezydentem - nic nie robić. Śniadanie, obiad, kolacja, dwa samozachwyty, lokalna elita i do domu. Have fun – odpowiedział.
Nawrocki w Zimbabwe wziął udział w uroczystym otwarciu odnowionego cmentarza polskiego w Rusape, gdzie spoczęli zmarli, którzy dotarli do tego kraju po zwolnieniu ich z sowieckich łagrów.
Po co Nawrocki jeździł po świecie?
Jeden z internautów zrobił to, co powinna zrobić Wielowieyska i sprawdził po co Nawrocki podróżował po świecie. Z jego analizy wynika, że te podróże, w świetle jego obowiązków jako szefa IPN czy dyrektora Muzeum, były całkowicie zrozumiałe.
Wiele z nich miało związek z otwieraniem w kolejnych muzeach przygotowanej przez IPN wystawy „Szlaki Nadziei. Odyseja Wolności”, która promowała na świecie historię wędrówki armii gen. Andersa. W tym celu odwiedził m.in. Uzbekistan, Argentynę, RPA, Włochy, Kanadę, Izrael czy Wielką Brytanię – gdzie otworzył ją w brytyjskim parlamencie.
Inne jego podróże były równie sensowne. W Nowej Zelandii wziął udział w otwarciu wystawy Fighting and Suffering, poświęconej losom polskich cywili podczas II WŚ i wygłosił tam wykład. W Meksyku, oprócz otwarcia Szlaków Nadziei, wziął udział w obchodach 80. rocznicy przybycia do miasta Leon Polaków ewakuowanych z ZSRS.
W Japonii spotkał się m.in. z burmistrzem Tsurugi – miasta, do którego trafiły m.in. polskie dzieci osierocone podczas wojny z bolszewikami, a także żydowscy uchodźcy z Polski, którym ratujące życie wizy wystawił japoński konsul w Kownie. Na Ukrainie Nawrocki oddał cześć wymordowanym przez OUN-UPA. W USA m.in. odznaczył opozycjonistów z okresu PRL, złożył wieniec pod słynnym pomnikiem smoleńskim w Jersey City, czy odwiedził Pealr Harbor, gdzie złożył wieniec w tzw. memoriale, który zbudowano nad zatopionym przez Japończyków pancerniku USS Arizona.
Co Polska ma wspólnego z Nową Zelandią?
Wielowieyska cytuje też słowa byłego kierownika należącego do Muzeum IIWŚ Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 Mariusza Wójtowicza-Podhorskiego.
- Jeździł służbowo po całym świecie. Stany Zjednoczone, Azja, Nowa Zelandia. Jaki związek ma Nowa Zelandia z MIIWŚ? Niestety nie wiem – cytuje jego słowa Wyborcza.
Trochę nas dziwi, że osoba zajmująca się zawodowo historią nie wie nic o związkach Nowej Zelandii z II WŚ, ale wyjaśniamy.
Nowa Zelandia wypowiedziała Niemcom wojnę 3 września 1939 roku. Mieszkańcy tego kraju walczyli w Afryce, Europie i na Pacyfiku. Łącznie Nowa Zelandia wysłała na front ok. 140 tysięcy żołnierzy. Nawet jeśli założymy, że MIIWŚ powinno się zajmować wyłącznie historią Polski, to tych związków było sporo. Nowozelandczycy np. szturmowali Monte Cassino tuż przed Polakami, odegrali też sporą rolę w przełamaniu oblężenia Tobruku, gdzie przed Niemcami bronili się polscy żołnierze.
Nowa Zelandia, jako jedno z niewielu państw, zaoferowała także, że przyjmie ewakuowane z ZSRS dzieci, które towarzyszyły wcześniej Armii Andersa. Łącznie do kampusu w Pahuiatua trafiło 733 polskich dzieci. Warto odnotować, że podczas wizyty w Nowej Zelandii delegacja MIIWŚ przeprowadziła wywiady z szóstką świadków tamtych wydarzeń.
Wójtowicz-Podhorski żalił się też w tym wywiadzie, że miał towarzyszyć Nawrockiemu w podróży do USA, gdzie na spotkaniach z Polonią miał opowiedzieć o Westerplatte i projekcie budowy jego muzeum.
- Nawrocki zadzwonił do mnie i powiedział, że nie polecę, bobym się "zmęczył lotem, bo to daleko". I że poleci za mnie dziewczyna, która za poprzedniej dyrekcji była specjalistką ds. administracji, a u Nawrockiego awansowała na jego zastępczynię. Przed wylotem musiała się nauczyć dużo o Westerplatte i historii obrony, aby mnie zastąpić – cytuje jego słowa Wyborcza.
Nawrocki już wcześniej, tuż po publikacji tego wywiadu przez WP, odniósł się do tych zarzutów na Twitterze.
Napisał m.in. że wyrzucił go z pracy, bowiem ten sprywatyzowane artefakty z Westerplatte przetopił na nóż i chciał go sprzedać koleżankom z pracy za 10 tys. złotych. Przypomniał też, że na podstawie trzech anonimowych relacji napisał w swojej książce, że major Henryk Sucharski miał kiłę – i sugerował, że jej powodem był romans z audiutantem Józefem Kitą.
Wyjaśnił też dlaczego nie zabrał go do USA – nie zrobił tego, bo Wójtowicz-Podhorski nie zna języka angielskiego.
Wielowieyska przytoczyła ten wpis w swoim artykule, alenie jesteśmy do końca pewni, czy go przeczytała, bowiem napisała, że Nawrocki w ogóle nie odniósł się do zarzutów <sic!>.
Wyborcza donosi też w sensacyjnym tonie, że wizyty zagraniczne Nawrockiego kosztowały podatnika 800 tys zł. Ta kwota zrobiła wrażenie na jej czytelnikach, ale biorąc pod uwagę, ile było tych wizyt i to, że w każdej towarzyszyła mu delegacja, dowodzi jedynie, że IPN i MIIWŚ były wyjątkowo oszczędne.
Dla porównania słynna już podróż Tuska do Ameryki Południowej w 2008 roku – ta, po której dorobił się przydomka Słońce Peru – według szacunków Dziennika kosztowała podatników dwa razy więcej, aż 1,6 mln złotych. Co więcej, z jej sześciu dni ściśle roboczy był tylko jeden.
źr. wPolsce24 za Gazeta Wyborcza