Ujawniamy: Exposé Donalda Tuska pisane przez ludzi z Soku z Buraka

Blisko godzinę trwało przemówienie premiera, który - prosząc Sejm o udzielenie rządowi wotum zaufania - robił to, co potrafi najlepiej. Odwracał znaczenie słów, manipulował, kręcił, a momentami po prostu cynicznie łgał. Chwalił się też, co jest dość niezwykłe, sukcesami nieswojego rządu.
Choć kilka dni temu zapowiedział, że "nie ma już na co czekać" i "trzeba ruszać z robotą bez względu na okoliczności", to w ciągu swojego przemówienia powtarzał głównie hasło, które budzi największe emocje w jego elektoracie, czyli: "PiS, PiS, PiS".
Nazwę partii Jarosława Kaczyńskiego Tusk wymienił w sumie kilkadziesiąt razy. Podobnie często powtarzał też, że "nie chce wchodzić w szczegóły", choć to akurat zupełnie nie dziwi.
Największy deficyt w historii, skrajne upolitycznienie spółek Skarbu Państwa, siłowe przejęcie wszystkich ważnych instytucji w państwie, wsadzanie do więzień przeciwników politycznych, cenzurowanie wolności słowa, do tego zezwolenie na niekontrolowaną migrację i nieustanna promocja antywartości, to tylko początek tego, co widać wówczas, kiedy zaczyna się mówić o szczegółach.
Szokuje jednak głównie to, że szef rządu, którego obóz polityczny przegrał właśnie niezwykle prestiżową i ważną batalię o prezydenturę, nie przedstawił żadnego pomysłu i rozwiązania, które chciałby wdrażać jako swój pomysł na Polskę.
W którą stronę powinna, zdaniem Donalda Tuska, zmierzać Rzeczpospolita? Jakie stanowisko należy zająć wobec ogromnych wyzwań, które pojawiają się na arenie międzynarodowej? Które sojusze i w jaki sposób rozwijać? Jaką optykę przyjąć wobec zagrożeń i jak wykorzystać szanse, które też się przecież pojawiają?
Nie wiemy, bo szef rządu nie przedstawił żadnej wizji Polski.
On jej zwyczajnie nie ma, co wiemy, obserwując całą jego karierę polityczną. Dziś znów usłyszeliśmy echo starych słów o tym, że "polskość to nienormalność". W tym tragicznie słabym wystąpieniu premier mówił w zasadzie głównie o Prawie i Sprawiedliwości. Co jeszcze bardziej tragikomiczne, nawet chwaląc się sukcesami, opowiadał głównie o tym, co jest zasługą rządu Zjednoczonej Prawicy. Choć jego obóz polityczny zasłynął hasłem "pieniędzy nie ma i nie będzie", to Tusk bezczelnie przedstawił się w Sejmie jako realny twórca programu 800+.
- To ja namawiałem Kaczyńskiego do podniesienia tej kwoty - mówił z mównicy sejmowej.
Jego przemówienie było jednak nie tylko popisem manipulacji, cynicznych kłamstw i dowodem braku pomysłu na Polskę. Było też dowodem, kolejnym już, bardzo słabej formy intelektualnej lidera obozu Koalicji Obywatelskiej. On naprawdę wciąż wierzy w to, że Polaków wystarczy okłamać i postraszyć nieistniejącymi i nierealnymi zagrożeniami?
Widzieliśmy dziś człowieka, który nie ma nawet pół pomysłu na rozwój Rzeczypospolitej, pragnie władzy tylko i wyłącznie po to, żeby inni jej nie sprawowali. Choć niczego więcej nie wymagają od niego jego mocodawcy, to warto nieustannie przypominać, że Polacy zasługują na coś więcej.
źr. wPolsce24