"Szybko, kończmy, bo Ziobro idzie". Te słowa zostaną z nimi na lata
"Szybko, kończmy, bo Ziobro idzie" - słowa przypisywane przez jednego ze świadków posłance Joannie Kluzik-Rostowskiej, co mamy nadzieję, będzie potwierdzone w stenogramie z posiedzenia nielegalnej komisji, prawdopodobnie na długo zostaną w naszej debacie publicznej.
Można spodziewać się, że głośno będzie o nich przez kilka najbliższych dni, kiedy będą przypominane przez polityków, publicystów i internetowych komentatorów. Potem zapewne na jakiś czas znikną z mediów, by głośnym echem powrócić, kiedy obecna władza zacznie się chwiać.
Będą towarzyszyć ostatnim tygodniom ekipy Donalda Tuska, kiedy ta, niczym pracownicy Służby Bezpieczeństwa PRL palący w 1989 roku teczki, będzie próbowała zabezpieczyć się przed odpowiedzialnością związaną z łamaniem prawa za czasów ich rządów.
"Szybko, kończmy, bo Ziobro idzie" - wybrzmi na sejmowych korytarzach, w rządowych gabinetach, czy adwokackich kancelariach na chwilę przed tym, zanim w Polsce zostanie przywrócona praworządność. "Szybko, kończmy, bo Ziobro idzie" - będzie słychać na lotniskach przed wylotami do Berlina, Brukseli a może nawet Mińska i Moskwy.
Rozliczenia nadejdą, bo w Polsce żadna dyktatura nie ma szans trwale przetrwać, a działanie wbrew interesom państwa polskiego zawsze kończy się reakcją społeczeństwa.
Ta władza wie, że po nielegalnym przejęciu Telewizji Publicznej, prokuratury, upolitycznieniu sądów, prześladowaniu polityków obecnej opozycji, czy lekceważeniu decyzji państwowych instytucji, będzie musiała zmierzyć się z konsekwencjami.
Sopocki Makbet, choćby nie wiadomo, jak długo mył swe ręce z krwi demokracji, nie ukryje swoich czynów i nie uniknie kary - Las Birnamski podejdzie pod jego zamek, w którym echem będą odbijać się słowa "szybko, kończmy, bo Ziobro idzie".
I dlatego tak się boją.
źr. wPolsce24