Dlaczego nie dostaniemy reparacji od Niemców? Niemiecki publicysta tłumaczy i narzeka na... Polaków

Bachmann zaczyna swój tekst od ironizowania i szyderstwa z ostatnich konsultacji polsko-niemieckich:
- Konsultacje rządowe między Niemcami a Polską zakończyły się ogromnym sukcesem: wydano wspólne oświadczenie końcowe, nikt się nie obraził, a nawet omówiono kilka konkretnych tematów - czytamy w jego tekście.
Oczywiście to - w jego ocenie - ogromny sukces aktualnie rządzących, bo przecież za rządów PiS-u podobne spotkania w ogóle się nie odbywały, bo "rząd Zjednoczonej Prawicy widział w Niemcach wroga, który zagraża ich państwu".
Dlatego poprzeczka jest na takiej wysokości, że już sam fakt, iż do spotkania w ogóle doszło, należy uznać za sukces. Okazuje się jednak, że winy za taki stan rzeczy nie ponoszą Niemcy. Nawet nie Polacy, co może jednak odrobinę zaskakiwać.
Nacjonaliści podsycają napięcia
To wszystko przez nacjonalistów.
- W Niemczech istnieje bowiem partia AfD i powszechne przekonanie, że można jej odebrać poparcie jedynie poprzez jak najbardziej restrykcyjną politykę migracyjną. Kierownictwo CDU wraz z Friedrichem Merzem najpóźniej od kampanii wyborczej do Bundestagu wie, że nie jest to prawdą, ale mimo to nadal w to wierzy - zauważa publicysta.
Dokładnie ten sam "problem" występuje w Polsce, gdzie polskie "partie prawicowe ścigają się w ksenofobii".
- Obejmuje to oczywiście również pytanie, kto jeszcze bardziej i agresywniej niż PiS żąda od Niemców reparacji niż PiS, kto wysuwa wobec Republiki Federalnej jeszcze ostrzejsze i bardziej absurdalne zarzuty oraz kto jeszcze bardziej ostro oczernia przeciwników politycznych, nazywając ich niemieckimi agentami i lizusami.
W tym "brunatnym stawie", jak obrazowo określa polskich wyborców Bachmann, aktualnie rządzący w Niemczech i w Polsce nie mogą łowić swoich wyborców. Merz jest w jeszcze gorszej sytuacji niż Tusk, gdyż „(...) według aktualnych sondaży koalicja PiS i dwóch Konfederacji uzyskałaby większość w parlamencie (...) W stosunkach niemiecko-polskich pozostałaby wtedy tylko jedna kwestia: reparacje“.
Choć Bachmann w swojej naiwności nie zadaje - nawet samemu sobie - pytania o to, co jest genezą takich nastrojów społecznych, w których głosy radykałów są coraz mocniej słyszalne. Nie zastanawia się nad tym, dlaczego ludzie kierują swój wzrok w stronę partii konserwatywnych i prawicowych, często sięgając nawet do retoryki nacjonalistycznej? Takich pytań u niego nie ma.
Jest jednak inny powód, poza nacjonalistami, który psuje nasze dwustronne relacje.
Niemiecka perspektywa
Za zły stan stosunków sąsiedzkich odpowiada także kwestia reparacji. Wg Bachmanna sprawa jest już dawno zamknięta, a jego sposób patrzenia na tę sprawę doskonale obrazuje niemiecką mentalność:
-Z prawnego punktu widzenia sprawa jest jasna: w 1953 r. Polska pod presją ZSRR zrzekła się reparacji wojennych od Niemiec i miała otrzymać za to odszkodowanie od ZSRR. Czy tak się stało, jest polsko-sowiecką kwestią sporną, ale nie polsko-niemiecką - pisze publicysta „Berliner Zeitung“. Nie zauważa, że zrzeczenie nie następowało "pod presją", ale formalnie odbywało się bez realnego wpływu Polski na tę sprawę. Co więcej, nie ma żadnego formalnego dokumentu, który by to "zrzeczenie" potwierdzał.
Czy naprawdę Niemcy, jako mocarstwo moralne, chcą się w tej materii wysługiwać Rosją?
Bez wątpienia chce tego Bachmann, który sugeruje, iż Polska była wówczas w pełni suwerennym państwem, a opinie, że w tej materii to nie my podejmowaliśmy decyzję „(...) mogą przekonać komentatorów prasowych i influencerów, ale prawnicy wiedzą, że Polska była pełnoprawnym członkiem ONZ, utrzymywała ambasady za granicą i stosunki z innymi państwami, kontrolowała swoje terytorium i miała uznane granice. Trzy lata przed zrzeczeniem się reparacji była wystarczająco suwerenna, aby zawrzeć umowę o uznaniu wspólnej granicy z NRD“.
O tym, że ze strony „polskiej” układ podpisali dwaj komuniści, którzy w imieniu Moskwy sprawowali władzę, czyli Cyrankiewicz i Wierbłowski, Bachmann nie wspomina. Wiadomo, każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw niemieckiej wizji świata, niech będzie pewny, że mu tę rękę niemiecka wizja świata odrąbie.
Nie da się jednak nie zauważyć, iż ww. władzę sprawowali głównie dlatego, że wybory do Sejmu, które przeprowadzono w 1947 r., odbywały się w atmosferze represji i terroru, do tego sfałszowano je na każdym szczeblu komisji wyborczych. Odpowiedzialna za te fałszerstwa było oczywiście UB i grupa pułkownika Arona Pałkina, naczelnika Wydziału „D” Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego ZSRS.
Dokładnie ta sama „ekipa”, która w czerwcu 1946 r. brała udział w fałszowaniu wyników referendum ludowego „3 x tak”. To dlatego trudno jest dziś w Polsce przyjmować, że po 1945 roku zapadały w Polsce decyzje, na które godziło się polskie społeczeństwo. Oczywiście rozumiemy, że może to nie mieścić się w niemieckiej wizji świata. Wszak tam zbrodniarze nazistowscy byli po wojnie pełnoprawnymi obywatelami, a kat Woli doczekał późnej starości pełniąc funkcję burmistrza Westerland, pięknego nadmorskiego kurortu na wyspie Sylt.
Nie zmuszajcie nas jednak do tego, żebyśmy byli tacy, jak wy. Nawet, jeśli nie chcecie płacić za zbrodnie waszych ojców i waszych matek. Bądźcie zdrowi, lecz nie zmuszajcie. Usprawiedliwiajcie łapanki, trucie gazem, mordowanie, gwałcenie, palenie w piecach i robienie z ludzi mydła, ale nie zmuszajcie.
źr. wPolsce24











