To straszne 800+. Niemiecki publicysta sufluje Tuskowi, jak poradzić sobie z kryzysem

Klaus Bachmann, który pochylił się w niemieckiej gazecie nad opłakanym, jego zdaniem, stanem polskiej gospodarki nie jest w Polsce postacią anonimową. To dziennikarz, historyk, politolog i profesor nauk społecznych. Od 1988 roku mieszka w Polsce i swoimi przemyśleniami lubi dzielić się z czytelnikami takich tytułów jak „Gazeta Wyborcza”, „Polityka” czy „Tygodnik Powszechny”. Jest do tego członkiem zarządu Fundacji im. Stefana Batorego oraz prezesem Fundacji na rzecz Studiów Europejskich (FEPS) we Wrocławiu.
Po prawej stronie sceny politycznej wzbudził silniejsze emocje w 2023 roku tekstem także w „Berliner Zeitung”, w którym sugerował, że nowy – w tamtym czasie - rząd Donalda Tuska powinien użyć autorytarnych metod do wprowadzenia reform i rozliczenia się z poprzednikami.
Kryzys jak w Grecji
Teraz publicysta postanowił postraszyć niemieckich czytelników nadciągającym nad Polskę kryzysem gospodarczym. Jego zdaniem rozmiary owego kryzysu będą takie jakie przed 15 laty w Grecji. A główną przyczyną jest polityka socjalna PiS, a ściślej 800 plus ( wcześniej 500+).
„Z punktu widzenia całego społeczeństwa, decyzja była fatalna – zamiast zapewnić więcej i lepszych świadczeń publicznych, co pozwoliłoby zasypywać przepaść między biednymi i bogatymi, państwo rozdzielało gotówkę” – poucza Bachmann w „Berliner Zeitung”, a jego tekst streszcza portal Deutsche Welle.
Jeżdżą gruchotem do prywatnej kliniki
Tymczasem Polakom, o zgrozo, spodobało się 500+. „Rządy PiS likwidowały jedno po drugim świadczenie publiczne i w zamian rozdawały gotówkę. Skutek – prywatni oferenci wypełnili lukę. Dostęp do lekarza jest dziś trudniejszy niż 10 lat temu, ale ludzie cieszą się, że dzięki zasiłkowi na dziecko swoim nowo zakupionym gruchotem mogą zawieźć dzieci do prywatnej kliniki w najbliższym mieście powiatowym, do prywatnego przedszkola lub prywatnej szkoły” – pisze z ledwo maskowanym poczuciem wyższości Bachmann.
Decyzje PiS „wprawiły w ruch spiralę oczekiwań”, której nikt nie mógł się oprzeć, w tym nieszczęsny Donald Tusk, który objął władzę w Polsce, gdy "kasa była już pusta". Bo równolegle do wydatków na zbrojenia, które sięgnęły 5 proc. PKB, jeszcze szybciej rosły wydatki socjalne, deficyt budżetowy i zadłużenie. Do tego kryzys demograficzny się zaostrzał, a cudzoziemców trzymano z daleka.
Biedny Tusk
W kampanii wyborczej Tusk obiecał co prawda podniesienie zasiłku na dziecko do 200 euro, ale to przecież nie jego wina, bo on po prostu chciał wygrać wybory. Gdy więc w 2023 r. przejął władzę, odziedziczył taką właśnie nieciekawą sytuację. A po dwóch latach i po wyborze Karola Nawrockiego na prezydenta, premier nie może w sposób demokratyczny i praworządny ani unieważnić tej sytuacji, ani jej zmienić. „Tusk nie jest pogromcą smoka populizmu, lecz jego ofiarą” – użala się Bachmann.
Na domiar złego Polska nie należy do strefy euro, a to oznacza, że nikt nie będzie jej ratował, jak miało to miejsce w przypadku Grecji. Aż chce się napisać – na szczęście nikt nie będzie ratował.
Dobre rady Bachmanna?
Tekst Bachmanna doczekał się ironicznego komentarza publicysty związanego z „Dziennikiem Gazetą Prawną” Andrzeja Krajewskiego: W grudniu 2023 Klaus Bachmann w "Berliner Zeitung" radził Tuskowi "przywrócić demokrację stosując niedemokratyczne metody". Koalicja skupiła się na rozliczeniach inne rzeczy były drugoplanowe Jak się ma obecnie każdy widzi. Teraz Bachmann radzi ciąć wydatki – zwrócił uwagę publicysta na platformie X.
źr. wPolsce24 za dw.com/X