Chcą epatować cierpieniem zwierząt, ale krwawe skutki aborcji są już dla nich gorszące

Tilly Metz, zdeklarowana lesbijka i europosłanka Zielonych z Luksemburga, która jest znana ze swojego zaangażowania w sprawy ochrony zwierząt, organizowała wystawę mającą pokazać brutalne praktyki stosowane w przemyśle hodowlanym.
Na jednym ze zdjęć znalazła się scena przedstawiająca prosiaka w trakcie kastracji, która odbywała się bez znieczulenia – procedura powszechnie stosowana w wielu krajach Unii Europejskiej. Procedura, którą rzeczywiście trudno zrozumieć i zaakceptować, dlaczego zwierzęta okalecza się bez podania środków przeciwbólowych.
Zbyt drastyczne
Zdjęcie zostało zdjęte z wystawy, gdy europoseł PiS Kosma Złotowski uznał je za "wyjątkowo drastyczne". Na miejsce wycofanego zdjęcia biuro Tilly Metz przysłało inne, na którym prosiak przechodzi zabieg przycinania ogona – również bolesny, ale uznawany za mniej wstrząsający.
W zasadzie nie byłoby nic złego w staraniach europosłanki Metz o bardziej humanitarne traktowanie zwierząt, ale jednak szokuje dysproporcja, jaką stosuje ona w przypadku cierpienia świń i ludzi.
Metz nigdy nie ukrywała poparcia dla aborcji, posługując się eufemizmami takimi jak "kobietom należy się opieka aborcyjna".
Cierpienie zwierząt lepsze niż nienarodzonych?
To ogromna dysproporcja, która rzuca cień na spójność podejścia do kwestii cierpienia, zależnie od tego, czy mamy do czynienia ze zwierzęciem, czy z człowiekiem.
Trudno zliczyć także przypadki, kiedy aktywiści pro life padali ofiarami ataków za prezentowanie drastycznych obrazów abortowanych ludzkich płodów. Zazwyczaj prezentacja takich zdjęć budzi oburzenie właśnie wśród tych, którzy - jak Tilly Metz - nie mają nic przeciwko drastycznym sposobom poruszania ludzkich sumień pod warunkiem, że chodzi o cierpienia zwierząt.
źr. wPolsce24 za politico.eu