Francuskie media wskazują kierunek dla liberalnej lewicy w Polsce: Tusk musi odejść, jego rewolucja się nie udała

Głos francuskiego reportera - o pięknym słowiańskim imieniu i nazwisku (Jakub Iwaniuk) - przypomina relację z wnętrza nory, do której wskoczył królik w powieści autorstwa Charlesa Lutwidge’a Dodgsona (nikt nie zapamiętał go z oryginalnego imienia i nazwiska, więc my je przypominamy). Ale nie łudźmy się, to nie jest opowieść o narkotycznych zwidach brytyjskiej arystokracji. To realna historia o tym, jak to pięknie, mądrze i dobrze we Francji widać Polskę oczami - poniekąd - naszego rodaka:
- Niektóre rocznice wydarzeń dających nadzieję niosą ze sobą gorzki posmak. Jedną z nich jest rocznica „liberalnej kontrrewolucji” w wyborach parlamentarnych 15 października 2023 roku, mającej na celu powstrzymanie fali populizmu w kraju. Przy rekordowej frekwencji Polacy oddali władzę koalicji złożonej z ugrupowań od lewicy po konserwatywnych rolników, na czele której stoi Platforma Obywatelska, ugrupowanie byłego premiera i byłego przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska - zauważa autor.
Nie prostujmy tu jego półprawd i manipulacji, bo nie czas żałować róż, gdy... Dalej jest jeszcze zabawniej. Otóż, relacjonujący z wnętrza króliczej norki reporter nie tylko wyśpiewuje pean na rzecz "powstrzymującego falę populizmu" Donalda Tuska i jego wesołej gromadki. Opisuje też tych, których tenże "nowego człowieczeństwa Adam" odsunął od władzy. A tam, wiadomo. Mrok, ciemność, zło i podgrodzie wszelkiego faszyzmu stosowanego:
- Po ośmiu latach rządów nacjonalistycznej partii Jarosława Kaczyńskiego Prawo i Sprawiedliwość (PiS), która w dużej mierze zablokowała instytucje kraju, to zwycięstwo postrzegano jako swego rodzaju „demokratyczny cud” i „powrót do normalności” – nie tylko w Polsce, ale w całej Europie zmagającej się z gwałtownym wzrostem populizmu.
Znów, nie prostujmy, nie wyjaśniajmy, wszak dziś każdy zagraniczny Stendhal jest lustrem jedynie swoich własnych wyobrażeń na cudzym gościńcu.
Zgódźmy się więc z tym, iż nastał ten "demokratyczny cud" i Polska wróciła do "normalności", bo przecież osiem lat rządów Prawa i Sprawiedliwości normalnością nie było, nie oszukujmy się. Do czego to podobne, żeby #tenkraj, wrzucony przez Pana Boga między Rosję a Niemców, zechciał sam o sobie decydować, głowę podnosić i domagać się równego traktowania na arenie międzynarodowej?
Jak to w ogóle możliwe, że ci nieszczęśni Polacy nagle zaczęli żyć w jako takim dobrobycie, ciesząc się z owoców swojej własnej pracy, a do tego wolni byli od większości trosk trapiących wszystkie niemal europejskie narody? Nic nie wybuchało, nikt się nigdzie nie wysadzał, nikt nie krzyczał, że Allahu Akbar. Do tego przekopów im się zachciało, CePeKów, pięćsetplusów i sam Bóg na niebie czego jeszcze. Chwilę by jeszcze ten Kaczyński porządził i może by się okazało, że Niemcy mają im jakieś reparacje czy inne odszkodowania płacić. Groza!
No więc nastał ten cud mniemany, rządzić zaczął znów Polską ten, którego elity europejskie jak swojego przyjęły, pozwalając mu nawet na to, żeby płaszcz pomniejszym z nich podawał. Mało który parobek z #tenkraju wcześniej takich godności dostąpił. Tymczasem, jak zauważa nasz kochany francuski biały króliczek ze swojej norki, "dwa lata później, w połowie kadencji, poczucie rozczarowania jest przytłaczające":
- Zwycięstwo kandydata PiS Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich 1 czerwca zadało druzgocący cios, po którym obóz demokratyczny z trudem się otrząsnął. Obóz ten spodziewał się zwycięstwa liberalnego prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego, które miało zakończyć okres przymusowego współżycia z prezydentem Andrzejem Dudą i dopełnić „kontrrewolucji”.
No nie udało się! Zawiódł ten głupi Polak nadzieje Francuzów, Niemców i wszystkich europejskich elit. Znów się okazało, że nie dorósł do Europy, nie chce być prawdziwie wolny, nowoczesny i piękny niczym lico Angeli Merkel o brzasku.
Co gorsza, to "(...) nowy układ zapowiada się gorzej niż poprzedni, biorąc pod uwagę radykalną postawę nowego prezydenta, który bez ograniczeń korzysta z prawa weta, to jeszcze koalicja wydaje się nie mieć planu awaryjnego. Uwikłana w konflikty osobiste i wyborcze, nie przeprowadziła żadnej strategicznej analizy, aby tchnąć nowe życie w swój projekt i przezwyciężyć trudności".
Czyli mamy prezydenta, który zahamował rewolucję, a do tego u bram znów czai się ten obrzydliwy polski faszyzm. Podnosi głowę i chce obóz demokratyczny odsunąć od władzy.
- Perspektywa powrotu populistów do władzy w wyborach parlamentarnych w 2027 roku jest teraz w centrum uwagi wszystkich, a obóz demokratyczny czeka na kolejny cud, który odwróci ten trend. Według sondaży, PiS utrzymuje około 30% poparcia dla wyborców i utrzymuje się na stabilnym poziomie od lat - pisze - zapewne łykając nerwowo relanium - nasz francuski łącznik.
Na domiar złego okazało się, że w Polsce są ludzie gorsi jeszcze od Kaczyńskiego, choć ten przecież z perspektywy naszego francuskiego korespondenta jawił się niczym sam groźny Rokita (nie mylić z Janem Marią).
- Wybory prezydenckie przyniosły również wzrost poparcia dla skrajnie prawicowej Konfederacji, która uzyskała 15% poparcia i została wzmocniona głosami młodzieży, a także dla antysemickiej partii Grzegorza Brauna, która uzyskała poparcie między 5% a 7% - pisze króliczek z Le Monde.
Winę za te stan rzeczy ponoszą oczywiście Polacy. Nie dorośli, nie dojrzeli, nie pasują, jako się rzekło, do tej Europy wymyślonej po francusku i niemiecku.
Wszystkich się niestety nie da wymienić, więc... Iwaniuk sugeruje, żeby rozliczyć za te błędy i wypaczenia Donalda Tuska. To bowiem jego wina, iż nie przedstawił żadnych sensownych projektów swojej polityki, co skutkuje m. in. utratą głosów młodzieży i ucieczką w stronę "skrajnej prawicy".
Rewolucja się nie udała, a przykład najsłynniejszego polskiego gdańszczanina, stanie się teraz przyczynkiem do postpolitycznej analizy zlecanej studentom pierwszego roku politologii i innych arcyważnych kierunków, w których młodzi gniewni poszukiwać będą najlepszego z możliwych uzasadnienia dla tezy:
Na podstawie nieudanych rządów Donalda Tuska wskaż proszę moment, w którym rewolucja zaczęła pożerać swoje własne dzieci. Kogo widziałbyś w roli współczesnego Robespierre'a, a kto jest raczej G. Dantonem?
Czego sobie i Państwie życzymy, bo przecież jednak Polski szkoda. Poza tym, nawet "Francuzi" już cierpią.
źr. wPolsce24 za Le Monde










