Zaufali osobom poznanym w internecie. Stracili na tym fortunę

Jak informuje Wirtualna Polska, tuż przed świętami na policję zgłosili się, niezależnie od siebie, dwaj mieszkańcy tego miasta – 34-latek i 40-latek. Obaj padli ofiarą internetowych oszustów i obaj stracili na tym po 100 tys. złotych.
Młodszego mężczyznę oszuści znaleźli na portalu randkowym, starszego w mediach społecznościowych. Asp. Sebastani Bijok, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu, poinformował, że w obu wypadkach oszuści użyli tej samej, starej sztuczki. Po zdobyciu ich zaufania, namówili ich na „inwestycje”.
Oszuści przekonywali swoje ofiary, że nie muszą się znać na rynkach finansowych czy kursach akcji. Wystarczy, że skorzystają z ich pomocy, by łatwo osiągnąć zyski. Następnie namówili ich, by zainstalowali oprogramowanie tzw. zdalnego pulpitu i oddali im kontrolę nad swoimi komputerami lub telefonami. Dzięki temu przestępcy mogą z łatwością wyczyścić ofierze konta bankowe lub zaciągnąć w jej imieniu pożyczkę. Bijok podkreślił, że w tym oszustwie kluczowa była odpowiednia socjotechnika i manipulacja.
Obietnice szybkiego zysku, składane przez osoby poznane w internecie – zwłaszcza jeśli twierdzą, że te inwestycje nie wiążą się z ryzykiem – to niemal zawsze próba oszustwa. Oszuści często podszywają się pod uznane inwestycje, pokazują profesjonalnie wykonane strony i tworzą presję przekonując, że taka okazja szybko minie i już się nie powtórzy. Na szczęście by się przed nimi uchronić, wystarczy zachować podstawowe zasady bezpieczeństwa. Jeśli nie jesteśmy pewni, że faktycznie dzwoni do nas przedstawiciel prawdziwego np. banku, zawsze można to potwierdzić na oficjalnej infolinii. Nie wolno klikać w żadne podejrzane linki ani instalować podejrzanych aplikacji – jak np. Anydesk, który daje zdolny dostęp do komputera. Pod żadnym pozorem nie wolno też podawać przez telefon danych logowania do banku, kart kredytowych ani kodów BLIK. Prawdziwe banki nigdy o nie nie pytają.
źr. wPolsce24 za WP.pl











