W PO szykuje się bunt przeciwko Tuskowi? Zaskakujące ustalenia "Gazety Wyborczej"
Donald Tusk nie ma ostatnio dobrej passy. Jego formacja wystawiła w ostatnich wyborach prezydenckich jednego z najbardziej rozpoznawalnych polityków w Polsce – ale mimo tego, i mimo zaangażowania całego aparatu państwa w jego kampanię, przegrała z kandydatem, którego jeszcze niedawno mało kto kojarzył. Zresztą sam Tusk zalicza też co jakiś czas spektakularne wpadki, jak powoływanie się na autorytet Jacka Murańskiego. Do tego Ruch Obrony Granic jasno udowodnił, że Niemcy podrzucają nam nielegalnych imigrantów.
Sam nie odejdzie
W każdym kolejnym sondażu – nawet w tych, które przygotowują przychylniejsze KO sondażownie – formacja Tuska coraz bardziej traci. Mało kto spodziewa się, że uda im się zachować władzę po następnych wyborach. Nie dziwi więc, że coraz więcej osób zastanawia się, czy 68-letni polityk, dla dobra swojej partii, nie powinien oddać władzy komuś sprawniejszemu i przejść w końcu na polityczną emeryturę.
Dziennikarz "Gazety Wyborczej" postanowił sprawdzić, co sądzą o tym sami posłowie KO. Z ich odpowiedzi wynika, że nikt raczej nie spodziewa się, że Tusk odejdzie dobrowolnie. Z takim politykiem jak Donald Tusk nie ma mowy o zmianie na stanowisku lidera ani za dwa, ani za pięć lat - powiedział mu jeden z nowego pokolenia posłów. Anonimowo, rzecz jasna. - Ale po co pan drąży i pyta ciągle o te zmiany w Platformie, przecież nikt się nie rzuci do szyi premierowi i nie odbierze mu władzy? - powiedział inny.
Premier Sikorski?
Nie dla wszystkich jest to jednak jasne. Jak informuje GW, w Sejmie huczy od jakiegoś czasu od plotek, że Tuska ma zastąpić Radosław Sikorski, który przejąłby po nim zarówno władzę w PO, jak i stołek premiera. Jedna z posłanek, która od lat jeździła na organizowany przez ludzi Trzaskowskiego Campus Polska, potwierdziła, że frakcja Sikorskiego się ostatnio uaktywniła. Zauważyła jednak, że więcej szabel ma nadal Rafał Trzaskowski.
Inny doświadczony poseł uważa, że Sikorski wcale nie chce zostać premierem, a mierzy wyżej – chce, by partia wystawiła go w wyborach prezydenckich w 2030 roku. W tym roku przegrał rywalizację z Trzaskowskim w partyjnych prawyborach, ale raczej nikt poważny nie spodziewa się, żeby po dwóch porażkach z rzędu partia pozwoliła Trzaskowskiemu spróbować jeszcze raz.
Zazdroszczą PiS-owi
Polityk dodał, że nasze wewnętrzne badania i okoliczności polityczne mogą nas zmusić do podmiany szefa rządu. Podkreślił jednak, że to nie jest rywalizacja o władzę, a taktyczny ruch, który ocali rząd i da nam ponowne zwycięstwo w 2027 roku.
Rozmówca GW stwierdził, że w partii coraz częściej się o tym rozmawia, a jej członkowie z pewną zazdrością spoglądają na Prawo i Sprawiedliwość, gdzie niepopularny Jarosław Kaczyński nigdy nie jest twarzą kampanii wyborczych. W teorii nic nie stoi na przeszkodzie, by Tusk przestał być premierem, a nadal był szefem partii. Problem w tym, zauważa GW, jest taki, że politycy PO wielokrotnie i ostro krytykowali to, że Kaczyński dzieli się władzą z innymi, i teraz mogliby nie zrozumieć, dlaczego Tusk zrobił to samo. W partii nadal ma być też żywa trauma po koalicji AWS-UW, w którym liderem AWS był Marian Krzaklewski, ale premierem został Jerzy Buzek. Żadna z partii, które wchodziły w jej skład, już nie istnieje.
Nikt nie chce sięgnąć po władzę
Tusk był znany z tego, że wycinał z partii polityków, którzy mogliby zagrozić jego władzy – jak Jan Maria Rokita, Maciej Płażyński, Andrzej Olechowski, Zyta Gilowska czy Grzegorz Schetyna. Jak zauważa GW, toleruje jednak mających własne frakcje i popularnych polityków, jak Trzaskowski i Sikorski, a nawet niezwykle wpływowego Marcina Kierwińskiego. Jeden z posłów z zachodu Polski powiedział GW, że to nie jest Platforma sprzed 10 czy 15 lat i nie ma już mowy o wycinaniu przeciwników – teraz Tusk musi dbać o wszystkie frakcje.
Rozmówcy GW zauważają, że sytuacja w partii jest wysoce niecodzienna. Jej politycy coraz bardziej oddalają się mentalnie od Tuska. Nikt jednak nie próbuje się buntować. Nikt nie sięga po koronę, choć leży ona w rynsztoku. Tusk, zgodnie ze wszystkimi prawidłami politycznej sztuki, powinien stracić władzę – ale jej nie traci.
Dlaczego? Powodów, zdaniem rozmówców GW, jest wiele. Jednym z nich jest słabość jego politycznych rywali. Sikorski nie jest tak silny, jak sugerują to media, jego frakcja jest zbyt mała, by przeprowadzić skuteczny rokosz. Sytuacja Trzaskowskiego jest nieco inna. Rafał mógłby w każdej chwili sięgnąć po władzę w partii, ale musiałby się wziąć do roboty i zająć się dużą polityką, zamiast zajmować się rozkładem jazdy tramwajów w Warszawie – powiedział im doświadczony polityk PO. Członkowie PO boją się też, że w partii nie ma nikogo innego, kto miałby szansę pokonać Kaczyńskiego w następnych wyborach.
Kto go zastąpi? Padła zaskakująca propozycja
Czy sam Tusk wyznaczył już jednak następcę tronu? Wygląda na to, że tak – a jego nazwisko zaskakuje. Dwie osoby, z dwóch różnych frakcji, powiedziały GW, że jeśli PO jakimś cudem uda się utrzymać przy władzy w 2007, to nowym premierem zostanie obecny rzecznik rządu Adam Szłapka. Tusk miał mu o tym powiedzieć osobiście.
Szłapka temu zaprzecza i twierdzi, że taka rozmowa miała miejsce. Jak zauważa GW, nie da się ukryć, że premier w niego „inwestuje”, zabiera go ze sobą w zagraniczne podróże, na posiedzenia rządu i na spotkania z koalicjantami.
źr. wPolsce24 za "Gazeta Wyborcza"