Ujawnili kulisy głośnych decyzji prezydenta. Wiadomo, z kim rozmawiali ludzie Karola Nawrockiego

Kulisy decyzji Karola Nawrockiego w sprawie dwóch ustaw dotyczących zwierząt ujawnia w portalu interia.pl Kamila Baranowska. Dziennikarka cytuje współpracowników prezydenta, według których celowo do ostatniej chwili ukrywano faktyczne decyzje głowy państwa. Obserwatorzy spodziewali się bowiem dokładnie odwrotnego scenariusza – podpisu pod ustawą łańcuchową i weta dla zakazu hodowli norek i lisów.
Z zagrody do schroniska
Ludzie Nawrockiego rozmawiali przed ogłoszeniem decyzji z rolnikami i samorządowcami z terenów wiejskich.
- Realną konsekwencją tej ustawy byłby wzrost liczby bezpańskich psów. Rozmawialiśmy na przykład z wójtami, którzy podnosili, że oni jako gmina mieliby obowiązek zajmowania się tymi psami i ponoszenia kosztów z tym związanych. Pomijając już absurdalny fakt, że pies mógłby zostać odebrany właścicielowi za brak kojca w odpowiednim wymiarze albo za brak opuszczania go dwa razy dziennie, a w zamian za to trafiłby do schroniska, gdzie miałby kojec o wiele mniejszy i gorsze warunki – mówi rozmówca Baranowskiej.
Weto było też po to, by nie stygmatyzować mieszkańców wsi. Zwłaszcza, że psy żyjące w mieście mają często znacznie gorszą opiekę.
- Bo gdy pies siedzi 10-12 godzin zamknięty w małym mieszkaniu to ma gorzej czy lepiej niż na łańcuchu? Z takimi pytaniami także musieliśmy się mierzyć – cytuje współpracowników prezydenta Interia.
Branża chciała zakazu
W sprawie zakazu hodowli zwierząt futerkowych sprawa była prosta. Branża wcale nie prosiła bowiem o weto.
- W sprawie futerek mieliśmy konsultacje z przedstawicielami branży i oni wprost mówili, że ustawa im się podoba, bo daje im długi okres przejściowy, odszkodowania itd. A zakaz i tak wszedłby w życie prędzej czy później jako implementacja prawa unijnego – powiedział Interii pracownik KPRP.
źr. wPolsce24 za interia.pl











