Ależ upokorzenie! To Ukraińcy kazali Tuskowi jechać innym wagonem, niż Merz, Macron i Starmer

Od sobotniego poranka Polskę obiegają obrazki z fatalnej wizerunkowo wizyty Donalda Tuska na Ukrainie. Wybrał się tam w ramach „koalicji chętnych” Emmanuelem Macronem, Friedrichem Merzem oraz Keirem Starmerem. Zdjęcia i filmy z Kijowa pokazują trochę zagubionego Tuska – nikt nie kwapi się, by z nim rozmawiać. Czasami wygląda to tak, jakby premierzy Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec celowo chcieli upokorzyć swojego „junior partnera”.
Wagon nie dla Polaka
Najgorzej było jednak w drodze na Ukrainę. Niemiecka prasa z lubością pokazywała zdjęcia z salonki, na których widać Merza, Macrona i Starmera, ale nie ma nawet śladu po Donaldzie Tusku. Przywódcy wrzucali też do sieci filmiki i fotografie dokumentujące przyjazną atmosferę rozmów – znów bez premiera Polski.
Już na dworcu w Kijowie potwierdziło się, że politycy nie jechali razem. Panowie z Zachodniej Europy wysiedli sami, Tusk zszedł na ukraińską ziemię oddzielnie, poza obiektywami kamer.
O wszystkim zdecydowali Ukraińcy?
Teraz okazuje się, że – przynajmniej według tłumaczeń polskiego rządu – decyzję o oddzielnej podróży podjęli… Ukraińcy.
- Wizytę organizowała strona ukraińska. Pewnie decydowały kwestie bezpieczeństwa – powiedział w rozmowie z portalem wp.pl rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Paweł Wroński. - Trudno powiedzieć, bo to oni są gospodarzami. Generalnie wychodzę z założenia, że kwestia protokolarna, czyli kto, z kim jechał i jak jest mniej istotna, niż to, co zostało tam później powiedziane – tłumaczył, choć chyba bez większego przekonania, Wroński.
źr. wPolsce24 za wp.pl