Janusz Palikot jednak zdąży poszaleć w karnawale. Zebrał dwa miliony złotych na kaucję i wychodzi z aresztu
Palikot, zatrzymany w październiku 2024 roku, przebywał w areszcie w związku z zarzutami oszustwa i przywłaszczenia mienia na szkodę kilku tysięcy osób. Śledczy zarzucają mu m.in. doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem na kwotę blisko 70 milionów złotych.
Zarzuty i śledztwo
Były poseł oraz jego współpracownicy, Przemysław B. i Zbigniew B., zostali zatrzymani przez CBA 3 października ubiegłego roku. Palikot usłyszał osiem zarzutów, w tym siedem dotyczących oszustwa i jeden przywłaszczenia mienia. Zarzuty obejmują lata 2019–2023 i dotyczą m.in. emisji akcji oraz kampanii pożyczkowych prowadzonych przez spółki z jego grupy kapitałowej.
Według prokuratury w dokumentach emisyjnych i ofertowych znajdowały się nieprawdziwe informacje o przeznaczeniu wpłaconych przez inwestorów środków oraz rzeczywistej sytuacji finansowej spółek. W rzeczywistości pieniądze miały być przeznaczane na pokrycie wcześniejszych zobowiązań, co według śledczych doprowadziło do strat kilku tysięcy osób.
Dodatkowy zarzut dotyczy przywłaszczenia napojów alkoholowych o wartości ponad 5 milionów złotych, które po rozwiązaniu umowy współpracy miały zostać sprzedane przez podejrzanych podmiotom zewnętrznym, zamiast zwrócone właścicielowi.
Walka o wolność
Pierwotnie kaucję wyznaczono na grudzień 2024 roku, jednak bliscy Palikota nie zdołali wówczas zebrać wymaganej kwoty. Ostatecznie, dzięki wsparciu rodziny i przyjaciół, środki wpłacono w styczniu, co pozwoliło na uchylenie aresztu.
Palikot nie przyznaje się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia, których szczegóły nie zostały ujawnione przez prokuraturę. Grozi mu kara do 20 lat pozbawienia wolności.
Mecenas Jacek Dubois, reprezentujący byłego posła, podkreśla, że zarzuty są nieuzasadnione, a Palikot zamierza bronić swojego dobrego imienia w sądzie.
źr. wPolsce24 za PAP