Palikot wylewa żale. "Jestem ofiarą Bodnara"

- Mam zakaz opuszczania kraju i dwa razy w tygodniu stawiam się na komendę. Dwa lata bez oskarżenia i nie wiadomo, kiedy to się zmieni. Jako RPO raportował, że zatrzymania osób podejrzanych są nadużywane. Gdy został ministrem, nie zrobił nic. Jestem ofiarą Bodnara! Prokurator mógł zamknąć tę sprawę rok temu - mówi w rozmowie z dziennikiem "Fakt".
Przypomnijmy, Janusz Palikot, były poseł i biznesmen, został zatrzymany w październiku 2024 roku pod zarzutem oszustwa i przywłaszczenia mienia na szkodę kilku tysięcy osób. Dodatkowo prokuratura oskarża Palikota i jego współpracowników o przywłaszczenie napojów alkoholowych o wartości ponad 5 milionów złotych, które po rozwiązaniu umowy współpracy miały zostać sprzedane przez podejrzanych podmiotom zewnętrznym, zamiast zwrócone właścicielowi.
Pod koniec stycznia Palikot opuścił dziś areszt śledczy we Wrocławiu po wpłaceniu kaucji w wysokości 2 milionów złotych. Dziś były poseł PO przekonuje, że nie ma pieniędzy, bo wszystko zostało mu odebrane.
- Wszystko zostało zatrzymane na potrzeby postępowania albo przejęte przez wierzycieli, moim zdaniem bezprawnie - mówi na łamach "Faktu". Teraz żali się, że każdy dzień jego życia to "walka o przetrwanie". - Dzisiaj mogę zarabiać 3 tys. zł. Każda kwota powyżej tej sumy jest zabierana. Za każdym razem, gdy wpłynie większa suma, muszę występować do komornika o zgodę, by te środki nie były przejęte - dodaje.
Były poseł utrzymuje, że nawet zwolennicy PiS okazują mu współczucie. - Zwolennicy PiS zatrzymują mnie na ulicy i mówią: "Panie Januszu, myśmy mieli siedzieć, a pana posadzili". Śmiech przez łzy – opowiada w gazecie.
źr. wPolsce24