Polacy żyją w ciągłym bólu. Sami nie wiemy, co nam dolega

Co najmniej 8,5 mln Polaków cierpi na przewlekły ból. Raport Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH-PIB wskazuje, że prawie 20 proc. osób powyżej 20. roku życia zmaga się z dolegliwościami, które utrudniają im codzienne funkcjonowanie. Ból, który m.in. utrudnia pracę, odczuwa 14 proc. badanych. Okazuje się, że skala problemu może być znacznie większa.
- Szacujemy, że nawet 8,5 mln Polaków żyje z bólem przewlekłym, przy czym wielu cierpi w zaciszu własnego domu, więc skala może być jeszcze większa. Z naszych badań wynika dodatkowo, że 20 proc. z nich leczy się na własną rękę, a kolejne 10 proc. nie leczy się w ogóle, czyli co trzeci pacjent z tak poważnym problemem nie ma kontaktu z lekarzem – podkreśla w rozmowie z WP abcZdrowie dr n. med. Magdalena Kocot-Kępska, prezes Polskiego Towarzystwa Badania Bólu.
Leczenie na własną rękę
Specjalistka wskazuje, że wielu chorych leczy się na własną rękę, sięgając m.in. po suplementy lub leki przeciwbólowe. Jej zdaniem leczenie bez pełnej świadomości przyczyn bólu może jeszcze zwiększyć obecny problem. W ten sposób można obciążyć organizm i doprowadzić do wystąpienia powikłań, które będą wymagały hospitalizacji. Dr Kocot-Kępska uważa, że wiele dolegliwości można zniwelować poprzez zmianę stylu życia i zmniejszenie niektórych czynników ryzyka. Wymienia przy tym nadwagę i niedostateczną aktywność fizyczną.
Dr Kocot-Kępska podkreśla, że pacjenci, którzy zmagają się z bólem przewlekłym, szukają ratunku w całej Polsce, ale lekarze nie zawsze są w stanie im pomóc. Zwraca uwagę także na zawodny system w Polsce, który „nie odpowiada rosnącym potrzebom i jest niedofinansowany”.
- Musielibyśmy wymienić mózg, który ten nieuleczalny ból generuje. Tacy pacjenci wpadają często w błędne koło, bo życie w nieustannym bólu rodzi frustrację i może generować problemy psychiczne m.in. zaburzenia depresyjne czy stany lękowe – dodaje.
Skutki PRL
Przyczyn takiego stanu rzeczy może być wiele, ale ekspert doszukuje się ich jeszcze w PRL. Ówczesna opieka medyczna odbiegająca od poziomu europejskiego oraz mniejsza świadomość zagrożeń związanych z nałogami może teraz procentować negatywnie. Dowodem potwierdzający tę teorię może być fakt, że do poradni leczenia bólu zgłaszają się w dużej mierze osoby, których młodość to właśnie czasy PRL.
Jak zauważa szefowa Polskiego Towarzystwa Badania Bólu w rozmowie z WP abcZdrowie, jedną z dominujących grup są pacjenci z bólami przeciążeniowymi, dotyczącymi najczęściej kręgosłupa i stawów. Podkreśla, że jest to wynik ciężkiej pracy fizycznej np. w zawodach medycznych. Problemy dotykają m.in. pielęgniarek, które podczas pracy muszą „dźwigać ponad siły, bo nie ma im kto pomóc w codziennych czynnościach”. Podobne konsekwencje ciężkiej pracy dotyczą branży budowlanej, gastronomicznej, rolnictwa oraz handlu.
Mit o kręgosłupie
Według danych GUS 26 proc. Polaków zmaga się z bólem dolnej partii pleców, a ponad 16 proc. skarży się na bóle szyi. Około 16 proc. odczuwa bóle w środkowej partii pleców, a 15,5 proc. cierpi na choroby zwyrodnieniowe stawów. Szefowa Polskiego Towarzystwa Badania Bólu zwraca uwagę, że pacjenci często bagatelizują pierwsze oznaki choroby, a po pomoc zgłaszają się za późno. Przyczyną może być „mit” o tym, że takie schorzenia przychodzą wraz z wiekiem.
- Przyczyn może być mnóstwo - od błahych po naprawdę poważne, które - jeśli odpowiednio szybko nie wdrożymy leczenia - mogą doprowadzić do nieodwracalnych zmian, a w następstwie nawet do niepełnosprawności – mówi dr Kocot-Kępska.
Lekarz podkreśla, że do poradni zgłaszają się także kobiety, które skarżą się na migrenę czy endometriozę.
- Osobna i niestety liczna grupa to kobiety, które są ofiarami przemocy domowej. Doznały jej jeszcze w dzieciństwie albo już w dorosłym życiu i żyją z traumą, która daje fizyczne objawy – zauważa.
źr. wPolsce24 za WP abcZdrowie