Kolaboracja i współuczestnictwo Polaków w Holokauście. Czy tak ma wyglądać upamiętnienie polskich ofiar II wojny w Berlinie?

Na razie w Berlinie polskie ofiary II wojny światowej – czyli ponad 6 milionów obywateli RP, w tym około 3 milionów Żydów polskiego pochodzenia i ponad 3 miliony Polaków - upamiętnia zwykły głaz. Do niemieckiej stolicy został przewieziony w kwietniu 2025 roku, a odsłonięto go 16 czerwca.
Polifoniczne plany
Ale to monument ledwie tymczasowy. Polskie ofiary niemieckiej okupacji z lat 1939–1945 ma bowiem uhonorować prawdziwy pomnik oraz instytucja - centrum dokumentacji, które zarazem będzie promować wiedzę o polsko-niemieckiej historii. I choć na owo stałe upamiętnienie Berlin wciąż nie jest w stanie wysupłać pieniędzy, nie przeszkadza to Niemcom snuć planów dotyczących tego, jak powinno ono wyglądać w przyszłości.
W dniach 4-5 czerwca w Instytucie Pileckiego w Berlinie odbyło się spotkanie zatytułowane „Forum Polsko-Niemieckie 2025: Wspólnota na trudne czasy”. Wzięło w nim udział grono szacownych panelistów, polskich i niemieckich, w tym prof. Peter Oliver Loew z Deutsches Polen Institut w Darmstadt oraz profesor Rafał Wnuk, który reprezentował Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Choć konferencja odbyła się już miesiąc temu, było o niej stosunkowo cicho. Dopiero teraz, gdy nagranie debaty zostało zamieszczone w serwisie YouTube, zwróciła ona uwagę internautów, a zwłaszcza jeden jej fragment, którego bohaterami byli obaj wymienieni wyżej panowie.
Okazało się bowiem, że plany dotyczące ekspozycji, jaką ma prezentować Dom Polsko-Niemiecki, są rzeczywiście niezwykle bogate, polifoniczne wręcz.
- Ważna jest polifonia. Nie możemy opowiadać historii z jednej perspektywy – rozważał historyk, tłumacz i wykładowca Peter Oliver Loew, podkreślając zarazem, że nie można uciekać od kontrowersji, które powinny być integralną częścią wystawy. - Na przykład kwestie kolaboracji albo Holokaustu, udział w Holokauście - też obydwa ze znakiem zapytania. Także kwestia współwiny, współuczestnictwa w zbrodni – wyliczał niemiecki profesor.
Jego polski kolega, prof. Wnuk tylko smutno kiwał głową. Obecny na sali gospodarz wydarzenia prof. Krzysztof Ruchniewicz, szef Instytutu Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego słuchał wywodu niemieckiego gościa z mądrą miną i wyraźną aprobatą.
Polska wina
Zatem wszystko jasne: na wystawie, która ma upamiętnić polskie ofiary niemieckiej okupacji naszego kraju w latach II wojny światowej, Niemcy opowiedzą o polskiej winie i o polskich zbrodniach. Zapewne barwnie i ze swadą, nie unikając kontrowersji.
Może nie powinno to szczególnie dziwić, bo z iście niemiecką konsekwencją robią to przecież od lat. Chętnie i bez zbędnych ceregieli dzielą się odpowiedzialnością za Holokaust. I od lat część polskich historyków się z nimi zasadniczo zgadza. Problem polega tylko na tym, że obecnie to ta właśnie część zarządza polskimi instytucjami pamięci.
Stronnictwo niemieckie
Dyskusja oburzyła polskich komentatorów:
„Naszą polityką historyczną zaczęli zarządzać działacze „stronnictwa niemieckiego w Polsce”. Straty dla Polski będą nieodwracalne” – komentował Marcin Wątrobiński.
„Polacy robią cały czas ten sam błąd. Z ludźmi, którzy „rozmywają” odpowiedzialność Niemców za Holocaust i systemowe mordowanie Polaków oraz innych narodów w trakcie II wojny światowej się nie dyskutuje” – zauważył na X prawnik Bartosz Lewandowski.
„Przyjaźń i sojusz: bierzecie naszą winę i naszych Murzynów. I skompromitowanego u nas producenta parówek” – ironizował Marek Wróbel, prezes Fundacji Republikańskiej.
źr. wPolsce24 za X/Instytut Pileckiego w Berlinie