Rośnie liczba ofiar eksplozji. Co się stało w irańskim porcie?

Wybuchy słychać było z odległości kilkudziesięciu kilometrów.
Jak pisaliśmy, do eksplozji doszło w sobotę na nabrzeżu portu Shahid Radża'i, przez który przechodzi 85 proc. irańskich towarów. Port znajduje się w pobliżu dużego nadmorskiego miasta Bandar-Abbas, nad Cieśniną Ormuz, przez którą z kolei przepływa jedna piąta światowej produkcji ropy naftowej.
Pożar w magazynie
Portowa służba celna podała w oświadczeniu przekazanym przez państwową telewizję, że przyczyną katastrofy był prawdopodobnie pożar w obiekcie magazynowym, w którym przechowywano materiały niebezpieczne i chemiczne.
Według źródła powiązanego ze Strażnikami Rewolucji Islamskiej, cytowanego przez dziennik "New York Times" i pragnącego pozostać anonimowym ze względów bezpieczeństwa, potężny wybuch spowodował nadchloran sodu, substancja stosowana w produkcji stałego paliwa rakietowego.
Ministerstwo obrony: to nie sabotaż
Rzecznik ministerstwa obrony Iranu zapewnił w niedzielę, że w porcie nie było żadnych materiałów wojskowych. Zaprzeczył, doniesieniom medialnym, że eksplozja mogła być związana z niewłaściwym obchodzeniem się z paliwem stałym używanym do rakiet. Jednocześnie przedstawiciel władz centralnych zaznaczył, że jest mało prawdopodobne, by wybuch był efektem sabotażu.
Wkrótce po eksplozji izraelski telewizyjny kanał 12, powołując się na przedstawicieli władz, przekazał, że Izrael nie był zamieszany w eksplozję w porcie.
Do wybuchu doszło krótko po rozpoczęciu w stolicy Omanu, Maskacie, trzeciej rundy amerykańsko-irańskich negocjacji dotyczących umowy nuklearnej. Celem porozumienia ma być ograniczenie programu atomowego Teheranu w zamian za zniesienie sankcji. Chociaż obie strony pozytywnie oceniały poprzednie rokowania, relacje między USA a Iranem są wciąż napięte.
źr. wPolsce24 za PAP