Globalny przekręt na chore dzieci. Fikcyjne fundacje i fałszywe zbiórki

Z tego artykułu dowiesz się:
-
BBC ujawnia międzynarodowe oszustwo charytatywne – izraelsko-amerykańskie organizacje zebrały miliony dolarów na leczenie dzieci chorych na raka. Pieniądze nigdy do nich nie trafiły.
-
Profesjonalne nagrania na YouTube przedstawiały chore dzieci z różnych krajów, proszące o pomoc finansową – internauci wpłacali setki tysięcy dolarów na każdą zbiórkę.
-
Za kampaniami stała organizacja Chance Letikva, zarejestrowana w Izraelu i USA, powiązana także z innymi fundacjami, m.in. Walls of Hope, Saint Teresa i Little Angels.
-
Rodziny dzieci były wykorzystywane i oszukiwane – otrzymywały jedynie symboliczne kwoty za nagrania lub nie dostawały nic, mimo ogromnych wpływów ze zbiórek.
-
Dzieci zmuszano do odgrywania ról – uczono je scenariuszy, inscenizowano cierpienie (fałszywe kroplówki, golenie głów, wywoływanie łez).
-
BBC dotarła do ofiar z Filipin, Kolumbii i Ukrainy, które potwierdziły, że nie otrzymały żadnych środków na leczenie,
-
Część zbiórek nadal jest aktywna, mimo że dzieci, na które rzekomo zbierano pieniądze, już nie żyją.
BBC rozpoczęła śledztwo w październiku 2023 roku. Jej dziennikarze zobaczyli wtedy na portalu streamingowym platformy Youtube nagranie, w którym chora na raka dziewczynka z Ghany o imieniu Alexandra prosi o pieniądze - środki miały być przeznaczone na jej leczenie. Internauci wpłacili na jej zbiórkę niemal 700 tys. dolarów.
Wkrótce potem dziennikarze odnaleźli inne nagrania z chorymi dziećmi z całego świata. Wszystkie były do siebie bardzo podobne i bardzo profesjonalnie realizowane. Na każdą ze zbiórek wpłacono ogromne sumy.
Pokroili cebulę żeby płakał
BBC postanowiła się temu przyjrzeć. Dziennikarze stacji ustalili, że za tymi kampaniami stoi organizacja Chance Letikva, zarejestrowana w Izraelu i USA. Namierzenie dzieci, które w wystąpiły na nagraniach, było już trudniejsze, ale udało im się je znaleźć i porozmawiać z dziewięciorgiem z nich.
Okazało się, że przeczucia dziennikarzy były słuszne – dzieci, ich rodziny i darczyńcy padli ofiarą sieci oszustów.
Siedmioletni Khalil z Filipin naprawdę był chory na nowotwór. Jego matka Aljin powiedziała BBC, że organizatorzy zbiórki kazali mu nauczyć się na pamięć tekstu w języku angielskim. Ogolili mu także głowę i podpięli go do fałszywej kroplówki. Podczas filmowania wtarli mu mentol w oczy i położyli obok niego krojoną cebulę, aby wyglądało tak jakby płakał.
Aljin tłumaczyła, że kiedy u jej syna zdiagnozowano chorobę, zaczęła szukać pomocy. Ktoś skontaktował ją z lokalnym biznesmenem Rhoie Yncierto, który poprosił ją o nagranie z jej synem w roli głównej – kobieta dzisiaj uważa, że była to forma castingu.
Następnie przyjechał do niej mężczyzna z Kanady, który przedstawił się jako Erez. Zapłacił jej z góry 700 dolarów za pierwsze nagranie i obiecał, że będzie dostawała kolejne 1500 dolarów miesięcznie, jeśli nowy film chłopca przyciągnie dużo dotacji. Zdesperowana matka się na to zgodziła. Ale kiedy przez kilka miesięcy telefon milczał, skontaktowała się z Erezem, a ten powiedział jej, że wideo nie odniosło sukcesu.
Kobieta nie dostała żadnych innych pieniędzy, chociaż na zbiórkę, którą promowano wizerunkiem jej syna, internauci wpłacili do listopada zeszłego roku 27 tys. dolarów. - Gdybym wiedziała o pieniądzach, które zebraliśmy, być może Khalil jeszcze by tu był. Nie rozumiem, jak mogli nam to zrobić – mówiła BBC.
Yncierto w rozmowie z BBC oczywiście wszystkiemu zaprzeczał. Gdy dziennikarze powiedzieli mu, że rodzina chłopca nie dostała ani grosza, odpowiedział, że mu przykro.
BBC ustaliła, że w dokumentach z rejestracji Chance Letikva nie występuje nikt o imieniu Erez, ale dwie kampanie, którym się przyglądali, były promowane także przez izraelsko-kanadyjską organizację Walls of Hope. Jej dyrektorem jest Erez Hadari. Aljin rozpocznała go na zdjęciach jako mężczyznę z Kanady, z którym się spotkała.
Ten sam schemat
Hadari nie odpowiedział co prawda na pytania dziennikarzy BBC, ale udało im się odnaleźć kolejne zbiórki, które organizował.
Schemat był zawsze bardzo podobny – z rodzicami chorych dzieci kontaktowali się lokalni pośrednicy; płacono im niewielkie kwoty za dzień zdjęciowy, a potem nie dostawali żadnych pieniędzy.
Spotkało to Sergio Care z Kolumbii, którego 8-letnia córka Ana chorowała na złośliwy nowotwór mózgu. Gdy szukał pomocy, skontaktowała się z nim kobieta o imieniu Isabel. Początkowo się nie zgadzał na zatrudnienie córki. Wtedy Isabel przyszła do niego z mężczyzną, który twierdził, że pracuje dla międzynarodowej organizacji pozarządowej. Jego rysopis pasuje do Hadariego. Mężczyzna uległ, a po nagraniu Isabel domagała się od niego kolejnych zdjęć Any ze szpitala. Gdy przestał jej odpowiadać, zaczęła nękać jego córkę.
Dziewczynce na szczęście udało się pokonać raka. W styczniu jej ojciec zainteresował się tym, co stało się z pieniędzmi, które mu obiecano. Isabel powiedziała mu, że fundacja, która je zbierała, zniknęła. Zapewniała, że nagranie z jego córką nigdy nie trafiło do internetu. - Nic z nim nie zrobiono, słyszysz? - powiedziała mu.
To było kłamstwo. BBC ustaliła, że nagranie trafiło do internetu, a na zbiórce zebrano blisko ćwierć miliona dolarów.
Sieć organizacji pozarządowych
W innym nagraniu wystąpiła pięcioletnia Wiktoria z Ukrainy, chora na raka mózgu. Z jej matką Oleną Firsową skontaktowała się Tetiana Chaliawka, która odpowiadała za reklamy i komunikację w klinice, w której się leczyła – klinika poinformowała BBC, że zwolniła ją z pracy, gdy na jaw wyszedł jej udział w tym oszustwie.
Olena pokazała dziennikarzom kontrakt, który z nią podpisano: dostała 1500 dolarów za nagranie, a potem miała dostać 8 tys. dolarów, gdy zbiórka osiągnie swój cel – ale nie wpisano w nim, ile ten cel wynosi. Podczas zbiórki dla jej córki zebrano 280 tys. euro, ale dziewczynka nie dostała z tego ani grosza.
W kontrakcie był nowojorski adres Chance Letikva, a na stronie internetowej kolejny, w Beit Shemesh, ok. godziny drogi od Jerozolimy. Dziennikarzom w obu tych miejscach nie udało się jednak odnaleźć żadnych śladów tej organizacji.
Jednemu z dziennikarzy BBC udało się porozmawiać z mężczyzną, który przedstawił się jako Oleh – w rzeczywistości nazywa się najprawdopodobniej Alex Kohen - i który sfilmował Wiktorię. Powiedział, że pracuje dla wielu podobnych organizacji. - Za każdym razem jest inna – wyjaśnił. Wymienił nazwy dwóch zarejestrowanych w USA – Saint Teresa i Little Angels.
Dziennikarze ustalili, że w dokumentach rejestracyjnych obu pojawia się nazwisko Hadariego. On sam odpowiedział tylko na jedno pytanie dziennikarzy, stwierdzając, że organizacja nie jest aktywna – nie wiadomo jednak, o którą organizację mu chodziło.
BBC ustaliła, że niektórym rodzicom powiedziano, że zebrane na zbiórkach pieniądze pokryły koszty ich promocji. Jednak jak tłumaczyli eksperci od działalności dobroczynnej, koszty promocji nie powinny przekraczać 20% zebranej kwoty.
Dwie zbiórki nadal są aktywne, chociaż dzieci, na których leczenie rzekomo zbierają, już nie żyją.
Dziennikarzom udało się także porozmawiać z byłym rekruterem Chance Letikva. Kazano mu odwiedzać kliniki onkologiczne. Szukał w nich pięknych dzieci o białej skórze. Miały mieć od 3 do 9 lat i łyse głowy. Potencjalnym „aktorom” robił zdjęcia i wysyłał je do Hadariego. Ten zaś wysyłał je do kogoś innego z Izraela, ale nie zdradził mu jego nazwiska.
Na razie nie wiadomo, czy organizatorzy tych fałszywych zbiórek poniosą odpowiedzialność za swoje oszustwa. Izraelska agencja ICA, która nadzoruje organizacje non-profit w tym kraju, stwierdziła jedynie, że jeśli potwierdzi się, że te organizacje były przykrywką dla nielegalnej działalności, to stracą rejestrację w tym kraju, a ich założyciele dostaną zakaz pracy w tym sektorze.
źr. wPolsce24 za BBC











