Mejza zrzekł się immunitetu. Zapowiada wpłatę na cel charytatywny

Kilka dni temu poseł Łukasz Mejza został zatrzymany przez policję. Powodem było przekroczenie dozwolonej prędkości podczas jazdy trasą S7. Samochód parlamentarzysty miał na liczniku 200 km/h. Mejza odmówił przyjęcia mandatu.
Policja miała wnioskować o uchylenie immunitetu posłowi PiS, ale w czwartek Mejza ogłosił, że sam zrzekł się poselskiego przywileju.
- Tak jak obiecałem natychmiast ZRZEKAM SIĘ immunitetu ws. przekroczenia prędkości na S3. Żałuję tego co zrobiłem i taka sytuacja nie powtórzy się więcej. Jeszcze raz przepraszam – przekazał parlamentarzysta.
Mejza dodał, że nie jest „jakimś Grodzkim, aby chować się za immunitetem czy mdleć”. Zdaniem posła w Sejmie powinny być rozstrzygnięte „znacznie bardziej poważne sprawy immunitetowe, dotyczące, według prokuratury, znacznie cięższych przestępstw, aniżeli przekroczenie prędkości, takie jak np. sprawa Grodzkiego czy Giertycha”. Polityk podkreślił, że nie życzy sobie, żeby zestawiać go z Donaldem Tuskiem czy Grzegorzem Schetyną. Przypomniał, że wspomniani członkowie PO „aż ponad dwukrotnie przekraczali prędkość w terenie zabudowanym, co jest potencjalnym morderstwem drogowym”.
- Czy z bożyszczem TVNu, Kraśko, który długi czas kierował bez uprawnień. Czy, tym bardziej, z idolem Lewicy Cimoszewiczem, który potrącił rowerzystkę i uciekł z miejsca wypadku. To absolutnie obrzydliwe zachowania, które jakoś nie spotkały się z tak frontalnym atakiem medialnym, jak przekroczenie prędkości na S3. To są te wolne i niezależne media? – pytał Mejza.
Poseł poinformował, że choć początkowo odmówił przyjęcia mandatu, to zobowiązuje się do zapłaty równowartości kary, czyli 2,5 tys. złotych na cel związany z pomocą ofiarom wypadków drogowych. Dodał, że jeśli otrzyma mandat lub grzywnę, to natychmiast je ureguluje.
źr. wPolsce24 za Wprost