Łukaszenka uspokaja w sprawie 150 tysięcy Pakistańczyków: Zapraszam samych wykształconych specjalistów

Podczas jednego z ostatnich wystąpień publicznych dyktator odniósł się do medialnych „strachów” związanych z potencjalnym napływem imigrantów z Azji Południowej. Jego zdaniem nie ma się czego bać — wszystko jest pod kontrolą, a opowieści o zagrożeniu to jedynie zakłamane wypowiedzi „uciekinierów” z białoruskiego raju na ziemi i wredne intrygi przeciwników władzy.
– "KGB dostało polecenie, żeby sprawdzić, skąd to się bierze. Okazało się, że to wszystko napędzają zbiegowie" – grzmiał Łukaszenka. – "Znaleźli jedną taką grupę w Brześciu. Na jej czele stał 16-letni chłopak. No przecież nie on to wymyślił. Ktoś mu to podrzucił z zagranicy".
Władca Białorusi przekonuje, że brak rąk do pracy to nie tylko białoruski problem – ten sam kłopot mają kraje UE, a nawet Rosja. Dlatego jego kraj również musi szukać pracowników za granicą, „przede wszystkim w państwach azjatyckich”. Oczywiście nie byle kogo – mają to być tylko solidni, pracowici ludzie. Jak podkreślił:
– "Jeśli ktoś u nas boi się cudzoziemców, to niech sam pracuje za dwóch albo i trzech. Inaczej nie damy rady się rozwijać, a przecież wszyscy chcą mieć wyższe pensje i niezależność gospodarczą" - podkreśla Łukaszenka.
Jego recepta na ograniczenie imigracji? Więcej dzieci w białoruskich rodzinach. – "Trójka, czwórka, a najlepiej piątka. Czy my dla takich ludzi nic nie robimy? Robimy. Ale i tak nie chcemy rodzić, nie chcemy pracować. A rozwijać się chcemy!" - grzmiał "Baćka" tłumacząc potrzebę sprowadzenia setek tysięcy Pakistańczyków.
Według Łukaszenki imigranci będą „dokładnie sprawdzani” i "rozpraszani po całym kraju", tak "żeby nie tworzyć skupisk". Ci, którzy się sprawdzą, mają szansę nawet dostać ziemię. A jeśli ktoś wyłamie się z prawa – wraca do siebie.
Przy okazji Łukaszenka przypomniał, że Białoruś już teraz zatrudnia 85 tysięcy cudzoziemców, w tym także Pakistańczyków. – "I co? Ktoś zauważył, żeby destabilizowali sytuację? Nie! Jak im się coś powie, to zrobią. Uczciwie, solidnie. Bo oni już się w życiu nacierpieli".
W dodatku – uspokaja prezydent – to wszystko odbywa się w duchu przyjaźni międzynarodowej i zasady „dajemy coś za coś”. Białoruś pomoże Pakistanowi, Pakistan odwdzięczy się tym samym. Win-win. A kto się boi, ten „niech spojrzy realistycznie” i przestanie dawać się podpuszczać opozycyjnym emigrantom, którzy – jak mówi Łukaszenka – i tak w Polsce myją naczynia z niezadowoloną miną.
– "Oni nie chcą tam pracować. A co myśleli, że dadzą im rządzić Polską? Nie. Polską rządzą Polacy. A mądrzy ludzie żyją i pracują u siebie" – podsumował prezydent filozof nie zważając na to, że właśnie zaprzeczył roztaczanej przez siebie wizji migracji zarobkowej Pakistańczyków na Białoruś, wedle której przyjechać mają właśnie najmądrzejsi i najlepiej wykwalifikowani.
Gdybyśmy poważnie traktowali słowa białoruskiego dyktatora, to polska Straż Graniczna mogłaby odetchnąć. Niestety, tego człowieka nie sposób traktować poważnie.
źr. wPolsce24 za Sowietskaja Biełorussija