Tysiące Francuzów protestowało w obronie Marine le Pen w Paryżu. "To polowanie na czarownice"

Le Pen zapewniała o respekcie dla państwa prawa, mówiąc jednocześnie o "polowaniu na czarownice" i "odchyleniach" od demokracji. Polityk wystąpiła przed zwolennikami jej partii, zgromadzonymi na placu Vauban nieopodal Pałacu Inwalidów. Plac nie był całkowicie zapełniony, ale szef RN Jordan Bardella zapewnił, że na wiec przyszło 10 tys. ludzi.
Liderka ZN oświadczyła, że wyrok sądu - od którego się odwołała do wyższej instancji - "nie jest decyzją sądową, lecz polityczną". Przekonywała, że sąd, skazując ją, wyraził "pogardę" dla państwa prawa i demokracji. Wyrok, o którym mówiła, przewiduje m.in. pięcioletni zakaz ubiegania się o funkcje publiczne (taka kara często zapada przy wyrokach za defraudację).
- Wymiar sprawiedliwości nie może ingerować w sposób, w jaki deputowani pełnią swój mandat w służbie obywateli, jeśli nie doszło do osobistego wzbogacenia się czy korupcji. Nie może on wybierać kandydatów w wyborach - mówiła polityk, która zamierza startować w wyborach prezydenckich w 2027 roku.
Wyrok sądu komplikuje te plany.
- Nie kontestujemy wymiaru sprawiedliwości, ale żądamy, by te odchylenia, niegodne demokracji, zakończyły się - oznajmiła Le Pen.
Przekonywała, że to właśnie jej ruch broni państwa prawa i demokracji. Mówiła o "oporze" o charakterze "pokojowym, demokratycznym, ludowym i patriotycznym", wymieniając postać przywódcy ruchu praw obywatelskich w USA, Martina Luthera Kinga.
Wystąpienie Le Pen poprzedziły przemówienia jej współpracowników. Wiceprzewodniczący RN Louis Aliot, skazany w tym samym procesie, również uznany za winnego defraudacji środków publicznych, przekonywał, że "żadne pieniądze publiczne nie były zdefraudowane" i nie było "żadnej szkody" dla Parlamentu Europejskiego. Proces dotyczył fikcyjnego zatrudniania asystentów prawicowych europosłów.
Przewodniczący RN Jordan Bardella powiedział, że decyzja sądu była "niesprawiedliwa i skandaliczna". Powtórzył swoją wcześniejszą ocenę, że wyrok był "kaźnią" francuskiej demokracji. Przekonywał jednocześnie, że RN "nie będzie nigdy kwestionował rozdziału władz i niezależności sądów", ani też "wywierał presji na demokrację".
Le Pen odwołała się od wyroku. Sąd apelacyjny w Paryżu zamierza rozpatrzeć apelację latem 2026 roku. Wybory prezydenckie odbędą się wiosną 2027 roku. Liderka ZN trzykrotnie startowała w wyborach prezydenckich: w 2012, 2017 i 2022 roku.
źr. wPolsce24 za Polsat News / PAP (z Paryża Anna Wróbel)