TYLKO U NAS. Co faworyt w rumuńskich wyborach prezydenckich sądzi o Polsce? Prosto z Bukaresztu mówi George Simion
Pierwsza tura wyborów prezydenckich w Rumunii miała miejsce 24 listopada zeszłego roku. Niespodziewanie zwyciężył w niej praktycznie nieznany Calin Georgescu, który w sondażach miał jednocyfrowe poparcie. Liberałowie i lewica zaczęli twierdzić, że pomogły mu rosyjskie służby, a rumuński Sąd Konstytucyjny zdecydował się na jej unieważnienie. Sam Georgescu usłyszał w styczniu zarzuty i nie mógł wystartować ponownie.
Chce realizować myśl Piłsudskiego
W powtórzonej pierwszej turze, która miała miejsce 4 maja, zwyciężył więc lider prawicowej partii AUR George Simion, który pokonał burmistrza Bukaresztu Nicusora Dana 40,96% do 20,99.
Dzisiaj Rumunii decydują o tym, który z tych dwóch polityków zostanie ich nowym prezydentem. Simion powiedział naszemu korespondentowi Arturowi Ceyrowskiemu, że nie wyobraża sobie przyszłości Rumunii bez Polski. Musimy zaimplementować międzywojenny plan marszałka Piłsudskiego, mienia tego samego narodu pod dwoma flagami narodowymi – stwierdził.
Simion powiedział także, że stracił już rachubę tego, ile od rana udzielił wywiadów. Maszeruję dla demokracji i biegnę, biegnę, biegnę, i się nie zatrzymuję, zupełnie jak Forest Gump – stwierdził. Zapytany o to, jak czuje się z tym, że cały świat patrzy na wybory w Rumunii, powiedział, że to dobrze, że budzą międzynarodowe zainteresowanie. Dodał, że podczas wizyty we Francji powiedziano mu, że od czasów rewolucji nie mówiono tak dużo o Rumunii jak dzisiaj. Dodał, że ma nadzieję, że wkrótce będzie wiele dobrego do powiedzenia o Rumunii.
Kiepscy obrońcy demokracji
Nasz korespondent zauważył, że jego przeciwnicy lubią się przedstawiać jako obrońcy demokracji. Simion podsumował ich krótko. To źli obrońcy – stwierdził - Jacy z nich obrońcy skoro anulowali wybory, bo nie podobała im się twarz człowieka, który wygrał?
Zapytany o wcześniejsze obawy o to, że dojdzie do oszustwa wyborczego, Simion przyznał, że na razie wszystko przebiega poprawnie i nie zauważyli niczego, co wzbudziłoby ich zaniepokojenie. Martwią się jednak o zmarłych, którzy mieli się znaleźć na listach wyborczych. Mamy nadzieję, że nie wstaną z grobów i nie pójdą zagłosować – zażartował.
źr. wPolsce24