Miasto w ogniu. Antyimigranckie zamieszki w Irlandii Północnej

Zamieszki wybuchły w poniedziałek wieczorem. Kilka godzin wcześniej przed Sądem Rejonowym w Coleraine stawiło się dwóch czternastolatków oskarżonych o próbę gwałtu na trzynastolatce. Sprawcy porozumiewali się przez tłumacza w języku rumuńskim. Na poniedziałkowej rozprawie potwierdzili swoją tożsamość i wiek, ale nie przyznali się do winy.
Koktajle Mołotowa i race
Jeszcze tego samego dnia zorganizowano wiec poparcia dla ofiary i jej rodziny. Szybko przekształcił się on w zamieszki. Do miasta Ballymena, liczącego ok. 31 000 mieszkańców, którego znaczną liczbę stanowią imigranci, ściągnięto dodatkowe oddziały policji. Na niewiele się to zdało. Scen, jakie można było oglądać przez dwa dni, Irlandia Północna nie widziała od 1998 roku, kiedy skończył się konflikt między katolikami a protestantami.
Demonstranci rzucali w policję koktajlami Mołotowa, cegłami i racami. Podpalali samochody i wybijali szyby w budynkach. Policja użyła pałek i armatek wodnych. W ciągu dwóch dni zamieszek rannych zostało w sumie 32 funkcjonariuszy. Aresztowano pięć osób.
Policja informowała, że do sporadycznych przypadków zakłócania porządku dochodziło też w sąsiednich miastach Newtownabbey, a także w Carrickfergus.
Jeszcze w poniedziałek wieczorem zatrzymano 29-letniego mężczyznę, któremu postawiono zarzuty zakłócania porządku oraz usiłowanie uszkodzenia mienia i stawianie oporu policji.
- Ta przemoc miała wyraźnie podłoże rasowe i była skierowana przeciwko mniejszości etnicznej, a także przeciwko policji - mówił Ryan Henderson, szef policji w Irlandii Północnej, potępiając ataki „w najostrzejszych słowach”. Na konferencji prasowej we wtorek wyraził zaniepokojenie „wzrostem ataków na tle nienawiści na tle rasowym w Irlandii Północnej”.
Napięcie było tak duże, że na drzwiach niektórych domów pojawiły się naklejki, wskazujące na narodowość mieszkańców: „Tu mieszka Filipińczyk” albo „Brytyjskie gospodarstwo domowe”.
Wielkie sprzątanie
Wydaje się, że w środę sytuacja się uspokoiła, choć rano widziano jeszcze radiowozy patrolujące miasto, a strażacy dogaszali niewielki pożar na jednej z ulic. Rozpoczęto też wielkie sprzątanie – z jezdni usuwano gruz i spalone przedmioty.
Paul Frew, członek zgromadzenia Demokratycznej Partii Unionistycznej, powiedział w programie Today w BBC Radio 4, że napięcia w Ballymena narastają od pewnego czasu, a ludzie „boją się nielegalnej imigracji”.
To pierwsze tak poważne zamieszki od ubiegłego roku. Latem w wielu miastach Wielkiej Brytanii doszło do gwałtownych protestów, gdy nożownik zaatakował i zamordował w Southport trzy dziewczynki. Ofiary miały 6, 7 i 9 lat. Sprawcą okazał się być 17-letni Axel Rudakubana, urodzony w Cardiff, pochodzący z rodziny imigrantów z Rwandy.
źr. wPolsce24 za BBC/France24