Świat

Koniec wojny z Trumpem? Zaskakujący wpis Elona Muska

opublikowano:
mid-epa12169166.webp
(fot. PAP/EPA/STAN GILLILAND)
Wygląda na to, że konflikt między Elonem Muskiem a Donaldem Trumpem zbliża się do końca. Miliarder przyznał, że przesadził z niektórymi twittami.

Musk od dawna był aktywny politycznie, ale wspierał obie strony. W wyborach prezydenckich w 2020 roku głosował nawet na Joe Bidena. Zmieniło się to przed ostatnimi wyborami. Nieoficjalnie mówiono, że jego nagłe i gorące poparcie dla Republikanów miało związek z tym, że lewica zorganizowała bojkot reklamodawców na X. Po kupnie platformy Musk zapowiedział bowiem rezygnację z cenzury. Wycofanie się reklamodawców przyniosło mu ogromne straty. 

Od miłości do nienawiści 

Podczas ostatnich wyborów prezydenckich Musk stał się jednym z najbliższych sojuszników Trumpa. Nie tylko pomagał mu  w kampanii, m.in. organizując wiece wyborcze, ale zainwestował też w nią aż 250 mln dolarów - najwięcej z wszystkich darczyńców.

Po zwycięstwie Trump stworzył Departament Rządowej Efektywności (DOGE) – ciało doradcze, którego celem było szukanie oszczędności w budżecie – i powierzył Muskowi jego kierownictwo. Mówiono, że jest on jedną z najbardziej wpływowych osób w Waszyngtonie.

Równocześnie jednak plotkowano, że działania DOGE skonfliktowały go z pozostałymi członkami administracji Trumpa. W marcu prezydent miał ograniczyć uprawnienia DOGE. Kiedy pod koniec maja Musk pojawił się w Białym Domu z podbitym okiem, spekulowano, który z sekretarzy go uderzył. On sam twierdził, że podbił mu je przypadkowo jego pięcioletni syn, ale mało kto w to uwierzył. W tym samym czasie miliarder zapowiedział, że odchodzi z Białego Domu. Oficjalnie nie było w tym nic niezwykłego – Trump twierdził, że jego rola od początku miała być tymczasowa. 

Po odejściu z Białego Domu Musk zaczął ostro krytykować ustawę budżetową, która została przyjęta już przed Izbą Reprezentantów i czeka na głosowanie w Senacie. Trumpowi bardzo zależy na tej ustawie, gdyż zapowiada ona znaczącą obniżkę podatków, co jest jedną z jego głównych obietnic wyborczych: prezydent nazywa ją „wielką, piękną ustawą”. Musk twierdził, że to obrzydliwa abominacja i marnowanie pieniędzy podatników.

Zasugerował, że Trump jest pedofilem 

Trump nie pozostał bierny na tę krytykę. Stwierdził, że Musk od początku znał treść ustawy. Sugerował, że powód zamiany stanowiska Muska jest inny: na początku swojej drugiej kadencji Trump wycofał rozporządzenie Bidena, które nakazywało rządowi starania, by do 2030 roku połowa samochodów jeżdżących po amerykańskich drogach były elektryczne, Miało się tak stać m.in. poprzez rozbudowę infrastruktury czy dopłaty do elektryków. Trump sugerował, że Musk – właściciel Tesli – jest rozżalony, gdyż cofnięcie rozporządzenia utrudni mu sprzedaż samochodów. Groził też, że rząd zerwie kontrakty z jego firmami – jak np. kontrakty NASA z SpaceX. W odpowiedzi Musk stwierdził, że jego firma przestanie pracować nad rakietami, którymi amerykańscy astronauci latają w kosmos. Później się z tego wycofał.

Musk za to uderzył mocno w innym miejscu. Trump obiecywał podczas kampanii, że odtajni akta z śledztwa w sprawie słynnego pedofila-finansisty Jeffreya Epsteina. Kiedy jednak prokurator generalna Pam Bondi faktycznie to zrobiła, wywołało to powszechne rozczarowanie. Odtajnione akta były bowiem ocenzurowane i nie wynikało z nich nic, czego już nie wiedziano. To, że Trump znał Epsteina, nie jest żadną tajemnicą – i Musk napisał, że nie odtajniono tych akt w większym stopniu, bo znajduje się w nich jego nazwisko. 

Musk w końcu usunął ten post. Pytany o ich konflikt przez dziennikarzy, Trump odpowiadał, że ma zbyt dużo na głowie, by o nim myśleć. Przyznał jednak, że nie zależy mu na odbudowaniu stosunków z Muskiem. Zasugerował też, że Muska czekają bliżej niesprecyzowane, ale poważne konsekwencje, jeśli zacznie wspierać Demokratów.

Wyciągnął rękę na zgodę? 

Wygląda na to, że teraz miliarder wyciągnął rękę na zgodę. „Żałuję niektórych z moich postów o prezydencie Trumpie z zeszłego tygodnia. Poszły za daleko” - napisał na platformie X. 

Być może na jego wpis miało wpływ to, co dzieje się obecnie w Los Angeles. Musk mieszkał w Kalifornii przez ponad 20 lat, tam też założył Teslę i SpaceX. Dopiero w zeszłym roku przeniósł się, razem ze swoimi firmami, do Teksasu. Twierdził, że bezpośrednim powodem była przyjęta przez kalifornijską lewicę ustawa, która zabrania nauczycielom informowania rodziców, że ich dziecko jest transpłciowe. Jeden z jego synów jest transpłciowy. Chłopak nie utrzymuje z ojcem kontaktów, a niedawno zmienił nazwisko, by nie mieć z nim nic wspólnego. Musk oskarżał o ten rodzinny dramat wpływ środowisk LGBT.

Chce porządku w Kalifornii 

Kiedy w LA wybuchły proimigranckie zamieszki, Muskowi ewidentnie spodobała się zdecydowana odpowiedź Trumpa. W weekend usunął część najostrzejszych wpisów o swoim byłym szefie. Udostępnił też jego wpis z Truth Social, w którym Trump pisał, że gubernator Kalifornii i burmistrz LA powinni przeprosić mieszkańców miasta.

Musk ponownie zaczął też obserwować zastępcę szefa sztabu Białego Domu Stephena Millera. Miller jest jednym z najważniejszych urzędników Trumpa w dziedzinie polityki imigracyjnej. Gdy Musk przestał go obserwować, dla wielu komentatorów było ostatecznym dowodem na to, że jego konflikt z Trumpem jest poważny. Wcześniej miliarder zatrudnił bowiem jego żonę po tym, gdy odeszła z Białego Domu, a wszyscy wiedzieli, że prywatnie się z nimi przyjaźni.

Musk odpowiedział także na fragment wywiadu, którego udzielił wiceprezydent J.D. Vance. Powiedział w nim, że jego zdaniem jeśli Elon się trochę uspokoi, to wszystko będzie dobrze. Fajnie – odpisał Musk.

Trump również, jak się wydaje, złgodził ton. W poniedziałek powiedział reporterom w Białym Domu, że mieli dobry związek i dobrze mu życzy. Zapytany o to, czy odebrałby od niego telefon, Trump stwierdził, że o tym nie myślał, ale prawdopodobnie by to zrobił.

źr. wPolsce24 za NBC, BBC, CNN

Świat

Biały Dom z potężnym wsparciem dla Karola Nawrockiego w wyborczym wyścigu. Ta wizyta wywołała wściekłość ludzi Tuska

opublikowano:
bialydom.webp
(fot. screen za X)
Karol Nawrocki przebywa w Stanach Zjednoczonych, w Waszyngtonie. Obywatelski kandydat na prezydenta wziął udział w uroczystościach Narodowego Dnia Modlitwy w Ogrodzie Różanym w Białym Domu. Spotkał się z prezydentem Donaldem Trumpem, a oficjalny profil Białego Domu na portalu X zamieścił wspólne zdjęcia obu polityków.
Świat

„Przeciwko upokorzeniu w kraju i za granicą”. Kandydat konserwatystów głosował w Bukareszcie. Początek „wiosny ludów”?

opublikowano:
mid-epa12111622.webp
George Simion zagłosował pod Bukaresztem (Fot. PAP/EPA)
Lider rumuńskiej partii AUR George Simion zagłosował w niedzielę w drugiej turze wyborów prezydenckich. Towarzyszył mu Calin Georgescu, wykluczony z elekcji przez tamtejsze władze.
Świat

W Rumunii prowadzi Dan, ale eksperci radzą, żeby poczekać

opublikowano:
simion wyniki.webp
Wieczór wyborczy George Simiona (Fot. Artur Ceyrowski)
Prawie 54 proc. dla lewicowego, wpieranego m.in. przez rodzinę Sorosów Nicusora Dana i trochę ponad 46 proc. dla konserwatysty George'a Simiona w drugiej turze powtórzonych wyborów prezydenckich w Rumunii. To wcale nie oznacza jednak, że mamy pewnego zwycięzcę tej elekcji.
Świat

W Rumunii jednak wyborcza niespodzianka. Simion uznał wynik

opublikowano:
mid-epa12115387.webp
Nicusor Dan świętuje zwycięstwo (fot. ROBERT GHEMENT/EPA/PAP)
Lewicowy, prounijny burmistrz Bukaresztu Nicusor Dan wygrał wybory prezydenckie w Rumunii. Pokonał rywal z prawicy George Simiona. Przegrany początkowo nie uznał porażki, ale ostatecznie złożył Danowi gratulacje. Podkreślił zarazem, że będzie dalej walczył o sprawiedliwość.
Świat

Panika w Berlinie! Niemcy boją się klęski Trzaskowskiego, wieszczą rozpad rządu Tuska i straszą prawicowymi ekstremistami

opublikowano:
MK9_gdlnm_19_09_sss_f_DSC05270.webp
W Berlinie panicznie boją się porażki Rafała Trzaskowskiego (Fot. Fratria)
Pali się! Niemieckie media wpadły w totalną panikę w związku z wynikami pierwszej tury wyborów prezydenckich w Polsce.
Świat

Zakulisowy deal z Tuskiem? Bruksela jest gotowa na wiele, byle tylko wygrał Trzaskowski

opublikowano:
mid-epa12121292 ok.webp
Dziennik „Le Monde” ujawnił, jak Komisja Europejska pomaga obozowi Donalda Tuska w czasie kampanii przed wyborami prezydenckimi. By nie zrazić wyborców i zwiększyć szanse Rafała Trzaskowskiego w rywalizacji z kandydatem popieranym przez PiS Karolem Nawrockim, szefowa KE Ursula von der der Leyen ograniczyła polityczną presję na polski rząd i przesuwa w czasie niewygodne decyzje.