Zmarł Manolo „El Bombo” — przez ponad 40 lat był symbolem kibiców reprezentacji Hiszpanii

Nie podano oficjalnej przyczyny śmierci. Media podają, że ostatnie dni życia spędził w szpitalu, zmagając się z problemami oddechowymi.
„Jeden z najwierniejszych fanów, który zawsze był z nami na dobre i na złe, odszedł. Wiemy, że nadal będziesz sprawiał, iż nasze serca śpiewają. Spoczywaj w pokoju, Manolo” – napisała reprezentacja Hiszpanii w poruszającym komunikacie.
Manolo był kimś więcej niż tylko kibicem. Był symbolem. Urodził się 15 stycznia 1949 roku w San Carlos del Valle. Od 1982 roku, czyli od mundialu rozgrywanego w Hiszpanii, nie opuścił żadnego wielkiego turnieju z udziałem "La Roja", przemierzając setki tysięcy kilometrów. Poświęcił dla tej pasji wszystko: małżeństwo, biznes, wygodne życie.
Podczas mistrzostw świata w RPA w 2010 roku musiał wrócić do kraju z powodów zdrowotnych — ale zdążył wrócić na finał. I był świadkiem największego triumfu w historii hiszpańskiego futbolu.
„Choroba sprawiła, że musiałem wrócić do Hiszpanii. Dość szybko doszedłem jednak do siebie i zdążyłem pojawić się w RPA w najważniejszej fazie turnieju” – wspominał.
Jego strojem była zawsze narodowa koszulka z numerem 12 — jako "dwunasty zawodnik", oraz baskijski beret. Ale to bęben był jego znakiem rozpoznawczym. Widniał na nim napis: "Manolo – El Bombo de España". Dźwięk tego bębna stał się częścią tożsamości hiszpańskich trybun.
Manolo pojawił się też w Polsce — podczas Euro 2012, gdy Hiszpanie trenowali w Gniewinie.
Ostatni raz kibicował Hiszpanii 23 marca tego roku, gdy drużyna pokonała Holandię po rzutach karnych i awansowała do półfinału Ligi Narodów.
źr. wPolsce24 za PAP