Wojciech Szczęsny wreszcie numerem 1 w Barcelonie. I to w zaskakującym momencie
W ostatnim meczu ligowym przeciwko Valencii, trener Hansi Flick postawił na Szczęsnego zamiast Inakiego Peni. Była to decyzja dość zaskakująca, bo polski bramkarz miał tylko w połowie udany występ w ostatnim meczu w Lidze Mistrzów, który Barcelona wygrała z Benfiką 5:4.
W pamięci kibiców mniej zapisały się udane interwencje bramkarza z drugiej połowy, a bardziej błędy z pierwszej części meczu. Po tym spotkaniu środowisko kibiców Barcy mocno się podzieliło. Część domagała się powrotu Peni między słupki, a część optowała za Szczęsnym.
Flick zawsze daje kilka szans
Hansi Flick dowiódł kolejny raz, że nie lubi karać piłkarzy za pojedyncze błędy. Podobnie było z Penią, któremu dawał wiele szans, nawet po jego ewidentnych wpadkach, podobnie teraz nie posadził na ławce Szczęsnego, mimo błędów popełnionych w Lizbonie.
W niedzielnym meczu z Valencią, który Barcelona wygrała aż 7:1 (jednego gola strzelił wprowadzony na boisko w drugiej połowie Robert Lewandowski), Szczęsny nie pokazał nic szczególnego, ale też dlatego, że większość czasu po prostu nie miał nic do roboty. Warto jednak zauważyć, że w pierwszej połowie tego spotkania VAR uratował Szczęsnego przed podyktowaniem ewidentnego rzutu karnego.
Polski bramkarz znów sfaulował napastnika rywali w polu karnym, ale sędzia cofnął się do wcześniejszej akcji, w której nieczysto zatrzymany przez rywala został zawodnik Barcelony i anulował decyzję o "jedenastce" dla Valencii oraz żółtą kartkę dla Szczęsnego.
Szczęsny bardziej pracowity?
Po meczu Hansi Flick otwarcie zapowiedział, że bramkarzem, który wyjdzie w pierwszym składzie na mecz Ligi Mistrzów przeciwko Atalancie Bergamo, będzie właśnie Szczęsny. Kibice Barcelony natychmiast zaczęli spekulować, że chyba polski bramkarz musi lepiej pracować od Inakiego Peny na treningach, bo jego ostatnie występy na boisku akurat nie pozwalały spodziewać się tak jednoznacznej decyzji Flicka.
Dla polskich fanów talentu Wojciecha Szczęsnego to oczywiście powód do dumy, że mogą obserwować po raz kolejny, jak ich idol, mimo wcześniejszego zakończenia kariery, wraca na najwyższy poziom i odgrywa istotną rolę w jednym z największych piłkarskich klubów świata.
źr. wPolsce24 za El Mundo Deportivo