Hiszpanie już wiedzą kto powinien bronić w finale Superpucharu. Czy Pena znów odczuje konsekwencje absurdalnej pomyłki?
Wydawać się mogło, że Wojciech Szczęsny będzie żałował wznowienia kariery i podpisania kontraktu z FC Barceloną. Od początku jego pobytu w Hiszpanii kibice – w szczególności polscy – z niecierpliwością wyczekiwali debiutu byłego reprezentanta kraju. Choć Inaki Pena nie zawsze popisywał się świetną formą, to Hansi Flick nie zmieniał zdania i konsekwentnie stawiał na 25-latka. Wojciechowi Szczęsnemu pozostało wyczekiwać na szansę od trenera i po kilku miesiącach cierpliwość Polaka została nagrodzona.
Były bramkarz Juventusu Turyn w sobotę w meczu Pucharu Króla zadebiutował w wyjściowym składzie Blaugrany. Polak zachował czyste konto, ale niektórzy komentatorzy nie widzieli w tym powodu do radości. Podkreślali oni, że Szczęsny bronił bramki przed drużyną z czwartego poziomu rozgrywkowego w kraju.
Szczęsny skorzystał z błędu kolegi
34-latek najpierw długo wyczekiwał na swoją szansę, a teraz nie czekał nawet tygodnia, aby znów pojawić się na boisku. W środę FC Barcelona zagrała z Athleticiem Bilbao w półfinale Superpucharu Hiszpanii. Rywalizacja o to trofeum toczy się w Arabii Saudyjskiej, a różnica czasu między Rijadem a Katalonią wynosi 3 godziny. To właśnie czas miał zaważyć o tym, że w bramce znów zobaczyliśmy polskiego golkipera, o czym informuje Helena Condis, dziennikarka dobrze zorientowana w sprawach związanych z „Barcą”.
- Inaki Pena miał rozpocząć mecz z Athleticiem w pierwszym składzie. Usiądzie na ławce, bo przyjechał spóźniony na trening. Do tego nie spał i pomylił godziny – napisała w serwisie X.
Polak zachowa miejsce w składzie?
Ostatecznie FC Barcelona pokonała Athletic Bilbao 0:2. Tym samym Szczęsny po raz drugi zanotował czyste konto, a jego dobra postawa sprawiła, że dziennikarze już wiedzą, kto powinien znaleźć się w pierwszym składzie w niedzielnym finale. Hiszpański „Sport” uważa, że „znakomity występ Polaka czyni go poważnym kandydatem do zagrania w finale”.
- Nie miało to nic wspólnego z jego debiutem w Barbastro. Musiał być bardzo uważny, aby wychodzić z bramki, przecinać dośrodkowania lub zdecydowanie i bez zdenerwowania rozgrywać piłkę. Falstart głową omal nie spowodował sporego bałaganu, jak to miało miejsce w niektórych zagraniach na otwartym polu. Bardzo dobrze ustawiony, przechwycił bardzo niebezpieczne dośrodkowanie i wybronił bardzo dobrą szansę Inakiego Williamsa w ostatniej minucie przed przerwą. Był bardzo pewny siebie przy strzałach na bramkę. Czyste konto, z dwiema nieuznanymi bramkami – tak występ 34-letniego bramkarza ocenia „Mundo Deportivo”.
FC Barcelona jest już pewna gry w finale o Superpuchar Hiszpanii. Mecz odbędzie się w najbliższą niedzielę 12 stycznia o godzinie 20:00. Rywalem Blaugrany będzie zwycięzca drugiego półfinału, w którym Real Madryt zmierzy się z Mallorcą.
źr. wPolsce24 za X/@HelenaCondis / Mundo Deportivo