Kwadratura koła. Dziś najbardziej chory mecz w niemal 104-letniej historii reprezentacji Polski

To miał być arcyważny mecz w walce o mundial. A stał się... narodowym dylematem moralnym, komunikacyjną katastrofą i jednym z najbardziej toksycznych momentów w dziejach reprezentacji Polski. I co najgorsze – pół Polski zapewne nie wie, komu kibicować.
Michał Probierz, selekcjoner, który miał wnieść do kadry "spokój i normalność" po fatalnej kadencji Fernando Santosa, w niedzielny wieczór wrzucił granat do szatni. Odebrał opaskę kapitańską Robertowi Lewandowskiemu. Ten z kolei ogłosił, że dopóki Probierz jest selekcjonerem, jego w kadrze nie będzie. Wybuchła wojna, której skutki właśnie dziś, w Helsinkach, będą widoczne najbardziej.
Ale to nie koniec. Nowym kapitanem Probierz ogłosił Piotra Zielińskiego. Problem polega na tym, że... Zieliński dziś nie zagra. Kontuzja łydki okazała się poważniejsza, niż sądzono. Pomocnika Interu nie ma nawet w kadrze meczowej. Opaska najpewniej powędruje do Jana Bednarka, czyli jednego z tych piłkarzy, których media nazwały "radą drużyny", mającą poprzeć decyzję selekcjonera o odebraniu opaski "Lewemu".
Tyle że... żadnej rady nie było. I tu zaczyna się kolejny rozdział farsy.
Gaszenie pożarów zamiast analizy rywala
Po głośnej konferencji prasowej Probierza, w "Przeglądzie Sportowym" pojawił się artykuł sugerujący, że to konkretnie Jan Bednarek, Jakub Kiwior, Piotr Zieliński i Przemysław Frankowski dali Probierzowi zielone światło do zmiany kapitana. W szatni zawrzało. Piłkarze – wściekli – poszli do trenera. Domagali się, by PZPN odkręcił narrację, która zrobiła z nich zdrajców kolegi z kadry i emisariuszy selekcjonera. Probierz próbował tłumaczyć, że decyzję podjął sam, ale oparł ją na "rozmowach ze sztabem i zawodnikami". Z którymi konkretnie? Nie wiadomo.
W nocy z poniedziałku na wtorek federacja opublikowała oświadczenie, które tylko dolało oliwy do ognia. Na dobę przed meczem zamiast analizować pressing Finów, kadrowicze gasili pożary medialne. Atmosfera? Trująca. Zaufanie? Rozbite.
Trzymasz stronę Lewandowskiego? To nie masz komu kibicować...
I tu dochodzimy do największego absurdu. Dzisiejszy mecz z Finlandią może zdecydować o dalszych losach Probierza... i Lewandowskiego. Jeśli Polska przegra – selekcjoner znajdzie się pod ścianą. Dymisja będzie coraz bardziej realna. A wtedy Lewandowski może wrócić.
Ale żeby Robert miał szansę ostatni raz zagrać na wielkim turnieju – powinniśmy dziś wygrać. I zbierać punkty. Tyle że każdy zdobyty punkt utrwala pozycję Probierza – co oznacza, że Lewandowski nie wróci. Koło się zamyka.
Krótko mówiąc – jeśli jesteś fanem "Lewego", to powinieneś dziś... kibicować Finlandii? A jeśli chcesz, żeby Polska pojechała na mundial, musisz trzymać kciuki za selekcjonera, który właśnie publicznie upokorzył naszego największego piłkarza w historii.
To nie jest wybór między dobrem a złem. To wybór między kompromitacją a katastrofą.
Lewandowski: z kretesem przegrał?
Nie brakuje też głosów, że Robert Lewandowski sam dolał oliwy do ognia. Jak zauważył Mateusz Święcicki z Eleven Sports, największym błędem kapitana był przylot do Chorzowa na pożegnalny mecz Kamila Grosickiego. Choć deklarował wcześniej, że zgrupowanie odpuszcza, jednak pojawił się „na chwilę”, tłumacząc to jako "niespodziankę".
"Jeśli już decydujesz, że nie przyjeżdżasz, to się tego trzymaj. Nie można mówić o rodzinie i zdrowiu, a potem robić PR-owy wjazd na jeden wieczór" – mówił Święcicki na kanale Meczyki na YouTube.
To wszystko sprawiło, że Lewandowski – zamiast zyskać sympatię – według wielu przegrał z kretesem. Ale to nadal ikona. I dla wielu kibiców – jedyny powód, by w ogóle jeszcze odpalać mecz reprezentacji.
Kto dziś zagra?
Skład na mecz to osobna zagadka. Zieliński wypada, opaska wędruje zapewne do Bednarka. Lewandowskiego nie ma. Atmosfera jak na pogrzebie. A po drugiej stronie Finlandia, zespół zorganizowany, silny fizycznie i z głodem punktów.
Cokolwiek się dziś wydarzy – już wiemy, że to spotkanie przejdzie do historii. I to nie z powodów sportowych.
źr. wPolsce24