Organizator patriotycznej oprawy kibiców - polska policja zaglądała nam w majtki. To był szok!
Polska zremisowała 1:1 w wczorajszym meczu eliminacyjnym do mistrzostw świata 2026. Bramkę dla biało-czerwonych zdobył pod koniec pierwszej połowy Jakub Kamiński po świetnym odegraniu Roberta Lewandowskiego, jednak tuż po przerwie do wyrównania doprowadził Memphis Depay.
Taki wynik oznacza, że podopieczni Jana Urbana są pewni udziału w barażach europejskich, które wyłonią pozostałych czterech uczestników mundialu. Priorytetem jest teraz utrzymanie się w pierwszym koszyku barażowym, co może ułatwić drogę biało-czerwonych na turniej. W takim przypadku Polska, jako drużyna rozstawiona, rozegra pierwszy mecz przed własną publicznością z ekipą z koszyka nr 4, w którym obecnie znajdują się m.in. Macedonia Północna, Irlandia Północna czy Mołdawia. Poza tym biało-czerwoni unikną w swojej ścieżce ewentualnego starcia z mocniejszymi rywalami, takimi jak Włochy czy Turcja.
Zamkną stadion. Czy o to chodziło Tuskowi i Kierwińskiemu?
Określenie „przed własną publicznością” może jednak okazać się pewnym nadużyciem, ze względu na pojawiające się doniesienia o potencjalnym… zamknięciu Stadionu Narodowego. Wszystko przez incydent z drugiej połowy spotkania, kiedy na boisko wleciały race. Była to reakcja części kibiców na działanie policji, która z niewyjaśnionych przyczyn miała próbować uniemożliwić wniesienie patriotycznej oprawy na trybuny. Wiele osób jest przekonanych, że był to swoisty rewanż Donalda Tuska za zachowanie kibiców podczas poprzedniego meczu na Litwie, gdzie jasno dali do zrozumienia, co myślą o obecnym premierze. W rozmowie z mediami jeden z twórców patriotycznej oprawy szczegółowo opisał działania policji, w tym upokarzające przeszukania przeprowadzone przed meczem.
- Zaglądano nam między pośladki, zaglądano w majtki, byłem na wielu meczach ale nigdy nie widzieliśmy czegoś takiego - mówił jeden z kibiców.
Poza tym wielu kibiców, którzy zakupili, wcale nie tanie, bilety i przejechało kilkaset kilometrów, by zobaczyć mecz zwyczajnie nie wpuszczono na stadion. Nie było prowokacji na Marszu Niepodległości, ale za wszelką cenę próbowano doprowadzić do zamieszek przy okazji wczorajszego meczu. Głos w tej sprawie zabrał kapelan prezydenta Karola Nawrockiego ks. Jarosław Wąsowicz.
źr.wPolsce24 za Radio Zet











