Kryzys w zdrowiu, chaos w rządzie. Nieoczekiwana wypowiedź Tuska u fryzjera wywołała burzę

- Po wycieku dokumentu z Ministerstwa Zdrowia do opinii publicznej trafiła dramatyczna lista cięć: limity na rezonanse, zaćmy, nawet leki dla seniorów.
- W tym samym czasie premier Tusk nieoczekiwanie zapowiada możliwość obniżenia składki zdrowotnej… podczas nagrania u fryzjera.
- O planach nie wiedziało ani Ministerstwo Zdrowia, ani Finansów, ani nawet koalicjanci.
- Lewica stawia twarde weto: „Nie ma mowy o limitach ani o obniżaniu pieniędzy na zdrowie”.
- Czarzasty zwołuje pilne spotkanie koalicji, bo system ochrony zdrowia jest na skraju załamania, a koalicja — na granicy poważnego konfliktu.
Kiedy pacjenci zastanawiali się, czy najbliższa im lecznica nie odeśle ich z kwitkiem z powodu wyczerpania świadczeń z NFZ premier Donald Tusk… wrzucił na X filmik „u barbera”, gdzie między rozmowami o piłce nożnej i Formule 1 rzucił mimochodem, że „może trzeba wrócić do pomysłu obniżki składki zdrowotnej”.
Nikt o tym nie wiedział — ani Ministerstwo Zdrowia, ani Ministerstwo Finansów, ani nawet koalicjanci. A to oznacza jedno: najpoważniejsza decyzja wpływająca na stabilność całej ochrony zdrowia została wprowadzona do debaty przez spontaniczną wrzutkę z salonu fryzjerskiego.
Czarzasty: „Spotkanie koalicji. Bo jest o czym rozmawiać”
Marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty — zwykle bardzo lojalny wobec premiera — tym razem nie wytrzymał. W TVN24 ogłosił, że zwołuje spotkanie koalicyjne, bo sprawa cięć i pomysłów w służbie zdrowia wymknęła się spod kontroli.
"Musimy uspójnić swoje poglądy" – powiedział marszałek. "Wypowiedzi o cięciach w zdrowiu nie będą akceptowane przez Lewicę. Jeżeli wprowadzi się zniesienie składki zdrowotnej, która już teraz nie daje wystarczających pieniędzy, to jak można ratować fundusz zdrowia?"
To ważny głos szefa współrządzącego ugrupowania, którego podpis widnieje pod umową koalicyjną. A w tej umowie jest czarno na białym: limity w służbie zdrowia mają być zlikwidowane, a nie przywrócone.
Tymczasem wyciek dokumentu z Ministerstwa Zdrowia, ujawniony przez byłą minister Katarzynę Sójką, pokazuje coś odwrotnego: powrót limitów do specjalistów, limitowanie operacji zaćmy, limitowanie tomografii i rezonansów i cięcia refundacji leków dla seniorów. Łącznie ma to dać ponad 10 miliardów złotych oszczędności na pacjentach.
Czarzasty nie pozostawia wątpliwości: "Nie zgadzamy się ani na limity, ani na obniżkę składki. Nie wyobrażam sobie skasowania darmowych leków dla seniorów"
Zapowiada też, że Lewica przygotuje własny projekt — likwidację obecnej składki i wprowadzenie jasnego podatku zdrowotnego CIT/PIT, który miałby zapewnić stabilne finansowanie.
Koalicja na kursie kolizyjnym
Wszystko więc wskazuje na to, że Tusk sam wrzucił rządowi minę. W dodatku — co najbardziej kompromitujące — zrobił to bez wiedzy własnych ministrów, wrzucając mimochodem pomysł o obniżce składki przed kamerą, w trakcie strzyżenia.
W Polsce trwa właśnie debata, która powinna być prowadzona z odpowiedzialnością. Tymczasem najważniejszy polityk w kraju zachowuje się tak, jakby ochronę zdrowia dało się naprawiać spontanicznymi pomysłami z filmików w social media, pomiędzy rozważaniami który z kierowców Formuły 1 jest aktualnie najlepszy albo czy Polska pokona Albanią w barażu o awans do mistrzostw świata w piłce nożnej.
Planowane cięcia i ograniczenia:
- Powrót limitów na badania diagnostyczne (m.in. rezonans magnetyczny, tomografia komputerowa).
- Limitowanie zabiegów usuwania zaćmy, mimo że kolejki na te operacje dopiero zaczęły się skracać.
- Ograniczenia w dostępie do lekarzy specjalistów, w tym kardiologii i ortopedii.
- Cięcia refundacji leków dla seniorów, w tym możliwe okrojenie listy darmowych leków 65+.
- Zmniejszenie kontraktów dla szpitali powiatowych, które już dziś alarmują o braku płynności.
- Oszczędności na poziomie ok. 10 mld zł, głównie poprzez ograniczenie liczby procedur i badań.
Eksperci ostrzegają:
To nie są reformy, lecz desperacka próba „łatania” finansów NFZ, który w 2026 roku może mieć deficyt 23 miliardów złotych. Cięcia oznaczają jedno: dłuższe kolejki, mniej badań, mniej operacji i więcej pacjentów, którzy „nie doczekają się” leczenia.
Ale najważniejsze, że "barber wjechał"...
Olgierd Jarosz











