Stanowski zakończył rozmowę z Maciakiem zaledwie po minucie i wyszedł ze studia. Wiemy, dlaczego

Tegoroczna kampania prezydencka obfituje w kilka ciekawych pojedynków.
Najgłośniejsze i najbardziej medialne są oczywiście starcia pomiędzy Karolem Nawrockim i Rafałem Trzaskowskim, ale elektryzują widzów również sprzeczki Sławomira Mentzena i Szymona Hołowni. Do ciekawych wymian zdań dochodzi także w ramach walki o lewicowy elektorat, prowadzonej głównie pomiędzy Magdaleną Biejat a Adrianem Zandbergiem z partii Razem. O ten sam elektorat walczy też przedstawicielka "starego" SLD, reprezentowanego przez Joannę Senyszyn, z nową Lewicą, której kandydatką jest wspomniana już Marszałek Senatu. W tym wszystkim jest jeszcze Grzegorz Braun, który toczy ideologiczną wojnę ze wszystkimi.
W tle tych debat jest też wszystko to, co dzieje się wobec jednego z najbardziej enigmatycznych kandydatów w tych wyborach, czyli Macieja Maciaka. Pierwszą zagadką jest już obecność prezydenckim wyścigu kandydata oficjalnie prorosyjskiego. Dziwne zachowanie Maciaka było już widoczne podczas drugiej debaty w Końskich, którą miał organizować sztab Rafała Trzaskowskiego, przy współudziale mediów liberalno-lewicowych.
To tam twórca Kanału Zero postanowił wykorzystać przysługujące mu pytanie właśnie wobec Maciaka, zadając mu – zdawałoby się irracjonalne, ale zarazem bardzo trafne – pytanie: „Kim pan jest?”. Trudno się dziwić dziennikarzowi – zapewne większość Polaków oglądających debatę zadawała sobie podobne pytanie, widząc na ekranie nieznanego mężczyznę z Włocławka. Maciak otrzymał szansę, by zaprezentować się wyborcom... i zrobił to w najgorszy możliwy sposób – odpowiadając na pytanie z oburzeniem i wyraźną irytacją.
Panowie ponownie pojawili się razem podczas debaty dla „Super Expressu”, gdzie znów mieli okazję porozmawiać, tym razem to Stanowski został wylosowany jako osoba zadająca drugie pytanie Maciakowi. Publicysta postanowił odnieść się do wcześniejszej sytuacji, oskarżając Stanowskiego, że jego ludzie jeżdżą do Włocławka „szukać haków” na jego temat.
Stanowski odpierał zarzuty, tłumacząc, że jego współpracownicy próbują się po prostu czegoś dowiedzieć na temat najbardziej anonimowego kandydata, który wzbudza w nim niepokój, zwłaszcza po tym, jak Maciak miał wyśledzić samochód twórcy Kanału Zero po debacie w Republice i czekać na niego aż do jej zakończenia.
Co więcej, pojawiły się doniesienia o kontaktach Maciaka z kremlowskimi propagandystami. Sam Maciak nie ukrywa swojego podziwu dla Władimira Putina, którego określił mianem „dobrego prezydenta”. To właśnie do tych słów odniósł się Stanowski na początku rozmowy w Kanale Zero. Kandydat Ruchu Dobrobytu i Pokoju nie tylko podtrzymał swoje stanowisko, ale zaczął je rozwijać. W tym momencie Stanowski uznał, że ma dość. Zakończył rozmowę i wyszedł ze studia.
Co ciekawe, jego postawa spotkała się z krytyką niektórych internautów, którzy zarzucali mu brak szacunku do rozmówcy oraz ograniczanie wolności słowa.
Według nich, niezależnie od kontrowersyjnych poglądów Maciaka, jako kandydat powinien mieć prawo się wypowiedzieć.
A co na to Stanowski? W krótkim oświadczeniu odniósł się do sytuacji i wyjaśnił swoje stanowisko:
- Miał być w Kanale Zero każdy kandydat na prezydenta – i był/będzie. Kiedy jednak dziś, po pierwszych dwóch pytaniach, okazało się, że mój gość dalej ma ochotę wykorzystywać mój kanał do szerzenia ruskiej propagandy – nie miałem zamiaru tego ciągnąć. Nie po to zakładałem Kanał Zero, by puszczać takie treści i słuchać o godnym podziwu i szacunku Putinie. Towarzysz Maciak dostał szansę – nie wykorzystał jej. Może się teraz wypłakać agencji TASS. Osobom rozczarowanym i tym, którzy uważają, że tak nie można traktować ludzi, odpowiadam: nie można to raczej traktować ludzi tak, jak robi to Putin. Ustalmy jakąś logiczną gradację. Czytam też, że na tym stracę. Jakby wam to powiedzieć... No trudno! - napisał Stanowski na portalu X
źr. wPolsce24 za Kanał Zero/X-Krzysztof Stanowski