Sypie się Polska 2050, odchodzi ważny członek. Potencjał Hołowni w roli pomagiera Tuska już się wyczerpał

Partia Hołowni się sypie. Najnowszy sygnał to decyzja Jacka Burego – przedsiębiorcy, byłego senatora i jednego z bardziej rozpoznawalnych twarzy ruchu Hołowni na Lubelszczyźnie. Za to na polskiej scenie politycznej urodził się nowy projekt, który głosi identyczne hasła jak kiedyś Polska 2050.
„To już nie jest droga, którą chcę iść – nie mogę firmować swoim nazwiskiem takich działań” – napisał Bury w emocjonalnym oświadczeniu. To nie tylko akt rezygnacji, ale również mocna diagnoza: Polska 2050 nie różni się już niczym od starych partii, które miała zastąpić.
Od Nowoczesnej przez Hołownię do… Nowej Polski?
Historia Burego to w pigułce biografia wielu politycznych nomadów III RP. Najpierw Nowoczesna Ryszarda Petru, potem mandat senatora zdobyty przy wsparciu KO i PSL, aż wreszcie – projekt Szymona Hołowni. Teraz Bury odchodzi, a w tle pojawia się świeżo zarejestrowana partia Nowa Polska, której twarze – Zygmunt Frankiewicz, Wadim Tyszkiewicz czy Arkadiusz Wiśniewski – także wywodzą się ze środowisk związanych z Platformą.
Czy to właśnie tam polityk znajdzie swoją nową polityczną przystań? Układanka wydaje się aż nadto oczywista. Wychodzi z jednej „nowej” partii, aby po chwili znaleźć się w innej. Historia powtarza się po raz kolejny.
„Teraz ***** my!” – gorzka prawda o Polsce 2050
Najmocniejsze w oświadczeniu Burego jest zdanie, które można potraktować jak epitafium dla Hołowni i jego ludzi: „Każde ugrupowanie polityczne, które zaczyna mieć wpływ na rzeczywistość w Polsce, zaczyna działać według schematu wypracowanego przez czołowe partie polityczne – 'Teraz ***** my!'”.
To stwierdzenie uderza w samo serce mitu Polski 2050. Partii, która miała być inna, a skończyła jako jeszcze jeden polityczny startup – bez programu, za to z apetytem na stanowiska, subwencje i media.
W momencie, gdy Hołownia traci ludzi i wiarygodność, rodzi się Nowa Polska – kolejna próba odświeżenia oferty dla wyborcy „zmęczonego duopolem”. Deklaracje o braku lidera, „kolegialności” i „przełamaniu podziału PO–PiS” brzmią znajomo. Słyszeliśmy je już od Janusza Palikota, Ryszarda Petru i samego Szymona Hołowni. I wiemy, jak to się skończyło.
Czy Bury i jemu podobni naprawdę wierzą, że tym razem będzie inaczej? Czy to tylko desperacka próba utrzymania się na scenie politycznej i znalezienia kolejnej partii, która da szyld, finansowanie i miejsce na listach?
Z Hołowni Tusk już nic nie wyciśnie
Sam Hołownia coraz częściej wygląda na zmęczonego i bezradnego. W roli marszałka Sejmu nie spełnił pokładanych nadziei – nie tylko nie podniósł standardów politycznej debaty, ale w opinii wielu wręcz uległ logice tych samych układów, które tak głośno krytykował. Gdy jego ludzie zaczynają odchodzić, a nowe inicjatywy przejmują hasła o „świeżości”, lider Polski 2050 staje przed najpoważniejszym kryzysem w swojej dotychczasowej karierze politycznej.
Patrząc na historię Ruchu Palikota, Nowoczesnej, Kukiz’15 czy Wiosny, widać wyraźnie, że polityczne efemerydy w Polsce żyją krótko. Najpierw efekt świeżości i szybki wzrost, później rozczarowanie, wewnętrzne spory i wchłonięcie przez większego gracza. Jednak każdy z tych projektów był w istocie obliczony na coś innego - na zagospodarowanie głosów wyborców "rozczarowanych" i następnie dołączenie ich do wspólnej puli Tuska i Platformy Obywatelskiej.
Aby ten mechanizm działał dalej należy tylko wymieniać zużyte polityczne szyldy na nowe. Wszystko wskazuje na to, że "przeżutego" Hołownię ma zastąpić teraz "świeży" Wadim Tyszkiewicz z kolegami. Czy Bury znajdzie u nich miejsce? O tym zapewne szybko się przekonamy.
źr. wPolsce24 za dorzeczy.pl