Publicystyka

Dlaczego Amerykanie nie zestrzeliwują dronów nad New Jersey? Bo jak ostatnio próbowali, to tylko cudem nie doszło do tragedii

opublikowano:
437th_FIS_F-89D.webp

W związku z tajemniczymi dronami, które od miesiąca latają nad New Jersey, wiele osób zastanawia się, dlaczego amerykańskie siły zbrojne ich nie zestrzeliwują. Być może jakiś wpływ na to ma historyczna trauma. Gdy bowiem kiedyś próbowali to zrobić, skończyło się to dla nich kompromitacją.

Dron uciekinier. 

 W połowie lat pięćdziesiątych amerykańska marynarka wojenna brała udział w pracach nad opracowaniem nowych pocisków rakietowych ziemia-powietrze i powietrze-powietrze. 16 sierpnia 1956 roku z bazy NAS Point Mugu wystartował Grumman F6F-5K. Był to pamiętający czasy wojny na Pacyfiku myśliwiec, którego przerobiono na drona. Wkrótce po starcie okazało się, że na skutek jakiejś awarii dron wyrwał się spod kontroli. W tej bazie nie stacjonowały żadne samoloty, które mogłyby go przechwycić, więc marynarka niechętnie poprosiła o pomoc pobliską bazę sił powietrzynych (USAF) Oxnard, gdzie stacjonował 437. Dywizjon Myśliwców Przechwytujących. Poderwano z niej dwa myśliwce F-89D Scorpion, za sterami których siedzieli podpułkownik Hans Einstein i pułkownik Richar Hurliman.

Wiele starych myśliwców przerobiono na drony.

 
Scorpion był wtedy najnowocześniejszym myśliwcem przechwytującym, jaki miało do dyspozycji USAF. W wersji D był uzbrojony w 104 niekierowane pociski rakietowe Mighty Mouse. Logika za tym była taka, że pozwolą one zniszczyć rosyjski bombowiec strategiczny spoza zasięgu jego działek. O to, by w niego trafić, dbało połączenie radaru, komputera pokładowego i supernowoczesnego na swoje czasy systemu kontroli ognia Hughes E-6, które miały odpalić je automatycznie, gdy myśliwiec znajdzie się w odpowiedniej pozycji do oddania salwy.

F-89 Scorpion był wtedy najnowocześniejszym myśliwcem na świecie.

Atak na czuja 

 Lecąc z włączonymi dopalaczami, Scorpiony błyskawicznie dogoniły drona, w odległości niecałych 10 km od Los Angeles. Następnie załogi czekały, aż znajdzie się nad niezamieszkana okolicą. System E-6 dawał możliwość ataku zarówno od ogona, jak i pod kątem 90 stopni do wrogiej maszyny. Jako, że dron cały czas łagodnie skręcał, załogi myśliwców zdecydowały się na tę drugą opcję.

Pojawił się jednak problem. F-6F był całkiem sporym myśliwcem, ale był nieporównywalnie mały w stosunku do bombowca strategicznego, więc system nie mógł go namierzyć. Po krótkiej naradzie piloci zdecydowali więc, że zaatakują go ręcznie. Tyle tylko, że kiedy do Scorpionów dodano system E-6, usunięto z nich celowniki. Gdy dron przeleciał nad miasteczkiem Castaic, obie załogi wystrzeliły po salwie z 42 rakiet. Pierwsza spudłowała całkowicie, a kilka rakiet z drugiej się o niego otarło, ale żadna nie eksplodowała. W pobliżu miasteczka Newhall Scorpiony wystrzeliły kolejne 64 rakiety, ale żadna nie sięgnęła celu. Ostatnie salwy, po 30 rakiet, oddali w pobliżu miasteczka Palmdale. Te salwy również okazały się niecelne, a wobec braku kolejnych rakiet i kończącej się benzynie załogi wróciły do bazy. W dronie chwilę po tym skończyło się paliwo i rozbił się o pustynię w pobliżu regionalnego lotniska w Palmdale, nie czyniąc nikomu szkody. 

Co się wznosi, musi też spaść 

Kiedy w przestworzach trwała ta walka, na ziemi rozpętało się pandemonium. Rakiety Mighty Mouse, z których strzelali – jedna wystarczyłaby, by rozerwać tego drona na strzępy – nie miały bowiem bezpieczników, które zniszczyłyby je po przeleceniu pewnej odległości. Oznaczało to, że zaczęły spadać na ziemię, gdzie większość z nich wybuchła. 

Pierwsza salwa wywołała pożar trawy i chwastów w pobliżu Castaic. Spłonęło w nim 61 hektarów. Rakiety z drugiej salwy również wywołały serię pożarów. W jednym spłonęło 140 hektarów poszycia. W innym z dymem poszły zbiorniki ropy firmy Indian Oil. Mało brakło, a mogłoby być gorzej. W okolicy znajdowała się bowiem fabryka materiałów wybuchowych Bermite Powder. Płomienie zatrzymały się zaledwie 90 metrów od niej.

Najgorzej było jednak z trzecią salwą. Piloci odpalili ją w stronę Palmdale, i część rakiet spadła na to miasto. Jedna z nich eksplodowała w pobliżu domu Edny Carlson. Kobieta powiedziała mediom, że jej odłamek wybił jej szybę, odbił się od sufitu, przebił ścianę i spoczął na szafce w kuchni. Na innej ulicy odłamki przebiły ściany domu i garażu. Kolejna rakieta eksplodowała tuż przed samochodem, który jechał pobliską drogą stanową – tak blisko, że jej odłamki przebiły w nim opony i karoserię. Kolejna uderzyła w półciężarówkę zaparkowaną w kanionie Placerita. Jej właściciel i jego kolega chwilkę wcześniej ją opuścili, aby posiedzieć w cieniu. Łącznie rakiety spowodowały pożary o powierzchni 400 hektarów, z którymi pół tysiąca strażaków walczyło dwa dni. Media zgodnie twierdziły, że to był cud, że nikt nie zginął ani nie odniósł obrażeń.

Wyciągnęli wnioski? 

USAF nigdy nie przeprosiło za ten incydent. Uznali jednak, że to dowód na słuszność ich poglądu, że przyszłością walki powietrznej są kierowane rakiety powietrze-powietrze i rząd powinien zwiększyć inwestycje w ich opracowanie. Zanim się pojawiły, późniejsze modele Scorpionów zmodyfikowano, by mogły przenosić nową rakietę AIR-2 Genie. Była to niekierowana rakieta wyposażona w głowicę atomową o mocy 1.5 kilotony, która miała zestrzeliwać naraz całą formację sowieckich bombowców. Odpalono ją tylko raz, w ramach testów, i na szczęście żadna z ok. 3 tysięcy wyprodukowanych sztuk nie spadła na żadne senne amerykańskie miasteczko. 

Oczywiście historia „bitwy nad Palmdale”, jak ochrzciły ten incydent media, nie jest głównym powodem tego, że teraz USAF nie strzela do dronów nad New Jersey. Eksperci zwracają uwagę, że ważniejszy jest fakt, że zabraniają im tego obecne przepisy, ale kwestia bezpieczeństwa mieszkańców jest równie ważna. Najwidoczniej Pentagon wyciągnął wnioski z tego, czym może skończyć się nieostrożne obchodzenie się z dronami. 

źr. wPolsce24

Publicystyka

Tusk jak Stalin. On to naprawdę powiedział!

opublikowano:
tuskelestaline.webp
Donald Tusk cytuje Stalina (fot. Fratria/Andrzej Wiktor, IPN, x.com - kolaż wPolsce24)
- Właśnie zaczyna się gra o wszystko. Twarda walka o każdy głos. Te dwa tygodnie rozstrzygną o przyszłości naszej Ojczyzny. Dlatego ani kroku wstecz - napisał na portalu x.com premier Donald Tusk. Premier najwyraźniej zapomniał, kto jest autorem cytatu, który wykorzystał w swoim poście.
Publicystyka

Mina Kosiniaka-Kamysza mówi wszystko - nagranie podbija internet

opublikowano:
mid-25518850 ok.webp
Władysław Kosiniak-Kamysz w sztabie wyborczym Szymona Hołowni (fot. PAP/Marcin Obara)
Nie takiego wieczoru wyborczego spodziewali się politycy Trzeciej Drogi. Choć ostateczny wynik Szymona Hołowni jest ciut lepszy od tego sondażowego z exit poll, to piąte miejsce i niespełna 5 proc. głosów oddanych na marszałka Sejmu oznacza dla niego kompletną porażkę. Hołownia nie zdobył nawet miliona głosów.
Publicystyka

Jacek Karnowski ujawnia: Za dwa tygodnie Tuska może już nie być. Weźmie teczuszkę

opublikowano:
1995959_4.webp
Nadchodzi koniec Donalda Tuska. Premier może uciec do Brukseli (fot. wPolsce24)
- Premier Tusk naprawdę może za tydzień, dwa, trzy wziąć teczuszkę i powiedzieć, idę, bo dostałem jakąś propozycję. To naprawdę jest na stole - mówił na antenie telewizji wPolsce24 redaktor naczelny stacji Jacek Karnowski. Dziennikarz dodawał, że w partii szykowany jest przewrót, na którego czele stoją Radosław Sikorski i Adam Bodnar.
Publicystyka

Jacek Karnowski: rząd chce żebyśmy padli na kolana

opublikowano:
1996697_3.webp
Jacek Karnowski o kłamstwach rządu Tuska (fot. wPolsce24)
- Ten rząd ma długi za granicą. On obiecał pewne rzeczy. Dlaczego zadłuża Polskę? Żebyśmy przyjęli euro, padli na kolana przed Brukselą. I obiecał wpuścić imigrantów. Tylko ta presja społeczna jest w stanie ich zatrzymać - mówi redaktor naczelny telewizji wPolsce24 Jacek Karnowski.
Publicystyka

Nawet Siemoniak nie szanuje Tuska. Niewiarygodne, co zrobił podczas posiedzenia rządu

opublikowano:
siemoniak_guma.webp
Minister Siemoniak żuje gumę podczas przemówienia Donalda Tuska (fot. wPolsce24)
Premier Donald Tusk zrobił roszady w rządzie m. in. dlatego, by podnieść swój autorytet wśród koalicjantów. Wszystko wskazuje jednak na to, że nawet partyjni koledzy nie mają za grosz szacunku do swojego pryncypała. Udowodnił to minister Tomasz Siemoniak, który podczas tuskowego monologu ostentacyjnie żuł gumę.
Publicystyka

Viktor Orban w rozmowie z telewizją wPolsce24: „Otworzyliśmy wielką, potężną butelkę szampana”. CAŁY WYWIAD

opublikowano:
wywiad orban.webp
Viktor Orban udzielił ekskluzywnego wywiadu telewizji wPolsce24 (Fot. screen YT/wPolsce24)
- Otworzyliśmy wielką, potężną butelkę szampana – powiedział o pierwszej reakcji na zwycięstwo Karola Nawrockiego premier Viktor Orban. Publikujemy cały, ekskluzywny wywiad Michała Karnowskiego z węgierskim przywódcą.