TYLKO U NAS. Rosjanie szykują się do użycia dronów przeciwko Polsce? Dotarliśmy do raportu, który rzuca nowe światło na wybuch w Osinach

- Na podstawie ujawnionych zdjęć obiektu, który spadł w Osinach, ukraińscy analitycy są zdania – odmiennie niż dowództwo naszego lotnictwa i prokuratura – że mamy do czynienia nie z dronem wabiącym, ale bojowym geranem, który wyposażony może być nawet w 90-kg głowicę. Ten, który eksplodował w Polsce, najprawdopodobniej jej nie miał, co by wskazywało na to, że został celowo zmodyfikowany, bo te, które atakują cele na Ukrainie, mają znacznie większą siłę rażenia – pisze na łamach „Sieci” Marek Budzisz.
Rosjanie ćwiczą naprowadzanie dronów na cele w Polsce?
Zdaniem analityka, który powołuje się na raport ukraińskiego Instytutu Zaawansowanych Technologii Wojskowych, Rosjanie budują system zdolny do precyzyjnego naprowadzania ich dronów na cele w Polsce i na Litwie. Zakończony w Osinach w woj. lubelskim lot bezzałogowca może być swoistym testem tegoż systemu.
To nie był dron wabiący?
Polskie Ministerstwo Obrony Narodowej podawało, że dron, który w nocy z 19 na 20 sierpnia spadł na pole kukurydzy mógł być tzw. „dronem wabiącym”, czyli bezzałogowcem bez głowicy bojowej używanym do angażowania i dezorientowania systemów obrony przeciwlotniczej. Z tezą tą od razu polemizowali jednak eksperci wojskowi, jak płk rez. Piotr Lewandowski, podkreślając, że ciężko uwierzyć w tę wersję jako jedyną. Według definicji wabiki mają być wykrywalne i celowo przyciągają działanie systemów obrony, a nie mieć obniżoną wykrywalność. Dron z Osin wykryty nie został.
Polskie karty SIM w rosyjskich bezzałogowcach
Ukraińcy, których raporty i komunikaty analizował Marek Budzisz, podawali już wcześniej, że w rosyjskich dronach odkryto karty SIM litewskich i polskich operatorów telefonii komórkowej.
„Na pierwszy rzut oka może się to wydać absurdalne, ale Ukraińcy już jakiś czas temu wykryli, że Rosjanie nie tylko używają lokalnych sieci komórkowych, aby naprowadzać swoje drony na cel i korygować tor ich lotu, lecz także po to, aby uzyskać dokładne dane lokalizacyjne miejsca, w których ich geran został zestrzelony czy eksplodował. To pozwala na identyfikowanie stanowisk ogniowych potencjalnego przeciwnika albo – jeśli dron leciał sobie przez nikogo nie niepokojony – zidentyfikowanie dziur w naszej obronie przestrzeni powietrznej” – pisze w tygodniku „Sieci” Marek Budzisz.
Śledztwo prokuratury
Polscy śledczy wykluczyli już wersję, że dron był urządzeniem cywilnym i że mógł służyć np. w operacjach przemytniczych. Prokuratura prowadzi postępowanie w ramach art. 163 kodeksu karnego, czyli dotyczącego sprowadzenia zdarzenia powszechnie niebezpiecznego (eksplozji), zagrażającego życiu, zdrowiu i mieniu wielkich rozmiarów.
źr. wPolsce24 za tygodnik "Sieci"