"Rosyjskie drony nad Europą? Nic nie można z tym zrobić". Nie uwierzysz kto to powiedział

Wypowiedź Pistoriusa była reakcją na publikację „New York Timesa”. Amerykański dziennik ujawnił, że rosyjskie drony obserwacyjne monitorują trasy transportu amerykańskiej broni we wschodnich Niemczech. Według źródeł wywiadowczych, część z nich mogła być wypuszczana ze statków operujących na Bałtyku.
Dla Polski to sygnał wyjątkowo niepokojący. W ostatnich miesiącach wielokrotnie informowano o incydentach z udziałem rosyjskich dronów. Przypomnijmy, w Osinach na Lubelszczyźnie spadł dron, a wcześniej eksplodował. Każdy taki przypadek pokazuje, że nasza przestrzeń powietrzna – tak jak niemiecka – jest wystawiona na obce operacje.
„Gra w kotka i myszkę” zamiast ochrony?
Minister Pistorius usprawiedliwiał niemiecką bezradność twierdząc, że wykrywanie źródeł lotów dronów i ustalenie, kto nimi steruje, to zadanie niezwykle trudne. – „To technologiczna gra w kotka i myszkę” – tłumaczył.
Tyle że w praktyce oznacza to jedno: największe państwa Europy Zachodniej, w tym Niemcy, przyznają otwarcie, że nie są w stanie zapewnić pełnej ochrony nieba. Tymczasem bezzałogowce gromadzą dane wywiadowcze, które – jak pisał „New York Times” – mogą służyć Rosji w kampanii sabotażowej na terenie Europy, a także pomagać jej armii w wojnie przeciw Ukrainie.
Europa bezbronna wobec rosyjskich działań?
Fakt, że niemiecki minister obrony mówi wprost o bezsilności wobec rosyjskich dronów, to sygnał alarmowy dla całego NATO. Jeżeli kluczowe kraje sojuszu godzą się na obecność wrogich maszyn nad własnym terytorium, oznacza to, że infrastruktura krytyczna – porty, linie kolejowe, magazyny wojskowe – pozostaje realnie narażona na obce działania.
źr. wPolsce24 za PAP