Roman Giertych przyznał się do złamania prawa? "Dałem Staszkowi moje podpisy". Jest zawiadomienie do prokuratury
Kiedy wszyscy skupiają się na wulgaryzmach, jakie padają w rozmowie Romana Giertycha z Donaldem Tuskiem i lekceważeniem wyborców, opinii publicznej umyka jeszcze jeden, chyba najważniejszy aspekt całej sprawy. Otóż Giertych otwartym tekstem mówi, że przekazał swoje listy poparcia senatorowi Gawłowskiemu.
Według informacji Romana Giertycha w 2019 roku Stanisław Gawłowski mógł wystartować do Senatu, ponieważ dostał jego podpisy.
Giertych: Gawłowski kandyduje tylko dlatego, że ja zbierałem podpisy na swój komitet do Senatu. Bo ja też licząc się z tym, że on [Schetyna] może mnie nie wpuścić na listę, ale licząc na to, że pozwoli mi startować z własnego komitetu z poparciem, zbierałem podpisy i nazwałem to Demokracja Obywatelska. Tusk: I dałeś to Staszkowi, domyślam się, tak? Giertych: Słuchaj, ale więcej. On powiedział Staszkowi, że on może zbierać na Koalicję Obywatelską. I Staszek nam zbierał 5 tysięcy podpisów. Po czym dzień przed rejestracją, czy dwa dni, to było w piątek, powiedział mu, że nie pozwala mu tego zrobić, że koalicja wobec tego wystosuje proces, jeżeli on to zarejestruje. I słuchaj, gdyby nie to, że ja miałem podpisy, a ja nie startowałem, no bo zdecydowałem, że nie będę ryzykował na jakichś... I on dostał moje podpisy, to zarejestrował komitet - przyznał Giertych.
Były minister edukacji, a dziś jeden z największych sojuszników Tuska oczywiście mówi to wyłącznie po to, by skompromitować Grzegorza Schetynę. Ale między słowami udowadnia, w jaki sposób łamane jest w Polsce prawo wyborcze.
Jak bowiem czytamy informacji o zasadach i sposobie zgłaszania list kandydatów na posłów i kandydatów na senatorów opublikowanej na stronie PKW:
Zgłoszenie każdego kandydata na senatora powinno być poparte podpisami co najmniej 2 000 wyborców stale zamieszkałych w danym okręgu wyborczym (art. 265 § 1 i § 5). Do wymaganej liczby co najmniej 2 000 wyborców popierających zgłoszenie kandydata na senatora komitetu wyborczego wyborców nie zalicza się podpisów wyborców popierających utworzenie tego komitetu.
Prawidłowo sporządzony wykaz podpisów wyborców udzielających poparcia kandydatowi na senatora zawiera na każdej stronie:
— nazwę (nie skrót nazwy) komitetu wyborczego zgłaszającego kandydata;
— adnotację: „Udzielam poparcia kandydatowi na senatora .................................... ...................................................................(nazwisko i imię — imiona) zgłaszanemu przez ............................................................................ (nazwa komitetu wyborczego) w okręgu wyborczym nr ........... (numer okręgu) w wyborach do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej zarządzonych na dzień 9 października 20011 r.”;
a następnie
— czytelnie wpisane nazwiska, imiona, adresy zamieszkania, numery ewidencyjne PESEL oraz własnoręczne podpisy wyborców udzielających poparcia (art. 265 § 3).
Pytanie zatem, jak Roman Giertych, który sam przyznał, że zbierał podpisy na swój własny komitet, który miał inną nazwę, mógł przekazać swoje listy Stanisławowi Gawłowskiemu? Czyżby Gawłowski zarejestrował swój komitet na na nazwę Giertycha?
Do sprawy odniósł się m.in. poseł PiS Marcin Romanowski, który złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestepstwa wyborczego przez polityków PO.
- To nie tylko obejście prawa – to przestępstwo z art. 248 pkt 6 k.k., które polega m. in. na manipulacji przy listach poparcia, jeśli podpisy są składane bez pełnej informacji i o komitecie, i o kandydacie - poinformował Romanowski.
źr. wPolsce24