Uciszanie i zastraszanie. Premier grozi swoim ministrom na posiedzeniu rządu i zapowiada, że nie będzie z nimi dyskutował
W ostatnich miesiącach coraz częściej dochodziło do tarć wewnątrz koalicji rządzącej i samego rządu. Donald Tusk postanowił więc rozpocząć wszystko od nowa, zrekonstruował rząd, a następnie przedstawił nowym ministrom warunki współpracy. Wszystko działo się na początku piątkowego posiedzenia rządu, w blasku fleszy i kamer.
Porady dla nowych ministrów premier nazwał „organizacyjną uwagą”. Jednak momentami mogło to przypominać rozmowę nauczyciela z niesfornymi uczniami. Uczniowie – ministrowie musieli wsłuchiwać się w warunki przedstawiane przez Donalda Tuska, który nie zamierza tolerować głosów sprzeciwu, ani wsłuchiwać się w to, co mają do powiedzenia jego współpracownicy, bo – jak sam przyznał – nie jest to najbardziej pożądana przez niego cnota.
- Chce państwa uprzedzić, szczególnie tych debiutantów, praca nad przygotowaniem każdego posiedzenia rządu, to jest praca, która odbywa się każdego dnia. Posiedzenie rządu to nie jest klub dyskusyjny. Ci, którzy ze mną długo współpracują, wiedzą, że to nie jest cnota przeze mnie najbardziej pożądana, to znaczy zabieranie głosu w każdej sprawie i na każdy temat. My tutaj mamy rozwiązywać problemy, jeśli takie się pojawiają i podejmować decyzje – powiedział szef rządu.
Tusk przyznał, że ma świadomość, iż każdy z ministrów ma „bardzo dużo ciekawych rzeczy do powiedzenia”. Natychmiast podkreślił, że „nie zawsze trzeba mówić to, co wie w każdej sprawie”. Następnie Prezes Rady Ministrów przedstawił swoim współpracownikom „pewną zasadę”.
- Ta zasada polega na takiej oczywistej dyscyplinie Rady Ministrów i wiceministrów, jako jednego zespołu. Rozumiem, mogą być spory w koalicji, parlament jest od tego, żeby się spierać i dyskutować, ale chcę powiedzieć, że od najbliższego posiedzenia Sejmu – nie tego dzisiejszego, co się stało do dzisiaj zostawmy to, ale od kolejnego posiedzenia Sejmu – żadna z pań i panów ministrów nie może głosować inaczej, niż postanowiliśmy wspólnie jako rząd wobec projektów rządowych – przekazał Donald Tusk.
- Każdej z pań i panów, jeśli przyjdzie zagłosować przeciwko wspólnemu stanowisku rządu, następnego dnia pożegnamy się – dodał.
Czy tym razem premier Donald Tusk będzie miał wszystko pod kontrolą i sprawi, że nikt w koalicji nie wystąpi przeciwko niemu? Jedno jest pewne, gdy Tusk wygłaszał „organizacyjne uwagi”, nikt z pań i panów ministrów nie oponował, a przecież reguły gry obowiązują od następnego posiedzenia rządu.
źr. wPolsce24