Luksusowe wakacje w Katarze, powrót limuzyną i salonik VIP na lotnisku. W resorcie pożar, a pani minister się bawi!

To nie jest najłatwiejszy czas dla minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz. Po krytyce działań rządu i "niesubordynacji" Szymona Hołowni w sprawie zaprzysiężenia Karola Nawrockiego, liderzy Polski 2050 znaleźli się na cenzurowanym u Donalda Tuska. Na efekty nie trzeba było długo czekać.
W praktyce oznacza to, że zarówno z minister jak i marszałka Sejmu został zdjęty parawan ochronny ze strony sympatyzujących z rządem mediów, a sam premier wykorzystuje każdą szansę, by zagrać swoim koalicjantom na nosie.
Niestety, minister nie przepuszcza okazji, by wystawiać się na ostrzał. To właśnie w resorcie Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz wybuchła afera związana z rozdysponowaniem środków z KPO, co skwapliwie podkreśla premier, choć przecież wśród beneficjentów programu są osoby związane z samą Koalicją Obywatelską, a nawet rodziny polityków Platformy Obywatelskiej.
Na ostatnim posiedzeniu rządu premier w typowym dla siebie stylu próbował publicznie upokorzyć minister i choć ta sprawnie się odwinęła niesmak pozostał.
Bizantyjski powrót?
Sytuacja Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz nie jest zbyt komfortowa, a w dodatku sama polityk dolewa oliwy do ognia. Jak ustalił "Super Express", minister miała w przyspieszonym trybie powrócić z urlopu w Katarze i niestety zrobiła to w bizantyjskim stylu typowym dla obecnej władzy.
Według doniesień tabloidu, za bilet powrotny miał zapłacić resort, a sama minister skorzystała z saloniku VIP na lotnisku Chopina w Warszawie, w ramach ekskluzywnej usługi VIP Line. Z płyty lotniska minister odebrała limuzyna, ona sama spędziła 2 godziny w luksusowym saloniku, a prywatny kierowca miał możliwość skorzystania z lotniskowego parkingu.
- No nie mogę się po prostu pohamować. Opary absurdu polityczno-medialnego sięgają kosmosu. "Super Express" pisze, że wróciłam z urlopu za pieniądze państwowe. (nieprawda - wróciłam na własne życzenie i za własne pieniądze!). Ale główny news: na lotnisku czekał na mnie ochroniarz i limuzyna - komentowała minister wkrótce po ukazaniu się artykułu.
Dziennikarze "SE" postanowili jednak sprawdzić, czy polityk Polski2050 nie mija się z prawdą.
- Fakty są następujące. Limuzyna odebrała minister spod samolotu na płycie lotniska i przewiozła do saloniku VIP. Przed budynkiem czekał na polityk Polski 2050 prywatny samochód. Kierowca (okazało się syn) mógł skorzystać z parkingu za darmo w ramach pakietu VIP Line zamówionego przez resort. O żadnym ochroniarzu w tekście nie było mowy! I kluczowa sprawa: luksusową usługę VIP Line dla szefowej MFiPR zamówił w poniedziałek (11 sierpnia) resort w ramach umowy podpisanej z lotniskiem Chopina - czytamy w kolejnym artykule.
To jednak nie koniec, bo tabloid zwraca uwagę, że zmian na te zgodne z wersją minister miano dopiero po pierwszej z publikacji.
- Daty w tej sprawie są kluczowe. Usługę VIP Line dla Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz ministerstwo zarezerwowało w ramach umowy z lotniskiem w poniedziałek (11 sierpnia). We wtorek (12 sierpnia) samolot z minister wylądował w Warszawie. Tego samego dnia zapytaliśmy resort dlaczego zarezerwowano dla minister VIP LINE w czasie powrotu z prywatnego urlopu oraz o to, czy resort zamawiał/płacił za bilet powrotny z urlopu szefowej. Po prawie siedmiu godzinach dostaliśmy zapewnienie, że minister pokryje wszystkie koszty z własnych pieniędzy. (13 sierpnia) resort wystąpił do Polskich Portów Lotniczych o wystawienie prywatnej faktury na Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz. Zatem, dzień po naszym mailu, odstąpiono od wcześniejszego zamówienia Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej na VIP Line dla minister na mocy umowy z PPL. W końcu dostaliśmy rachunek - informuje "Super Express".
Nadszarpnięta reputacja "najlepszej" minister
W kontekście afery polegającej na marnotrawieniu publicznych pieniędzy zachowanie Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz i kierownictwa resortu może budzić ogromne zastrzeżenia. A wszystko dzieje się w czasie, kiedy Tusk próbuje rozbić i wchłonąć swojego koalicjanta.
Choć nie wiemy, jak zakończy się cała "awantura", już dziś możemy stwierdzić, że minister, która miała jedne z najlepszych notowań w rządzie i doceniana była nawet przez partie opozycyjne, w zaledwie kilkanaście dni mocno nadszarpnęła swoją reputację.
źr. wPolsce24 za se.pl