Podatek od smartfonów niezgodny z prawem? Rząd chce, żebyśmy płacili dwa razy za Netflixa

Nowy podatek rządu Donalda Tuska ma przynieść około 150-200 milionów złotych rocznie dla stowarzyszeń artystów, którzy – w większości – słowem i czynem popierają obecną władzę. Odpowiednia kwota będzie doliczana do ceny smartfonów, tabletów czy telewizorów z opcją nagrywania. Szacuje się, że przepisem objętych zostanie ponad 250 przedsiębiorstw, w tym polscy dystrybutorzy sprzętu. Wiadomo, iż biznes przerzuci koszty całej operacji na klientów.
Rozporządzenie w ostatniej fazie
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego chce wprowadzić nową daninę… rozporządzeniem. Jego przygotowanie jest w ostatniej fazie. Rozszerzenie opłaty reprograficznej motywowane jest tym, że na smartfonie czy tablecie można za pomocą streamingu słuchać muzyki czy oglądać film. I za to, czyli tzw. dozwolony użytek, należą się artystom dodatkowe pieniądze.
Jak to się znalazło na Netfliksie?
- Jak to się znalazło na tym Netflixie, na tym Spotify, na tym wszystkim innym? – dopytywał podczas posiedzenia sejmowej komisji cyfryzacji poseł PiS Dariusz Stefaniuk, podkreślając, że za takie treści trzeba będzie płacić dwa razy: w abonamencie i w podatku od smartfonów. - Ktoś sobie sam wziął? Twórca musiał się zgodzić na to, przecież nikt mu tego nie ukradł. A ja później legalnie korzystam z tego, tak jakbym był w bibliotece – dodawał.
Twórcy już dostają
Argument ten podnoszą także eksperci.
- Obecnie ze względu na funkcjonowanie serwisów streamingowych duża część eksploatacji filmów oparta jest o licencje (a zatem umowne wynagrodzenie na rzecz twórców) nie jest zatem dokonywane w ramach dozwolonego użytku osobistego – mówił w „Rzeczpospolitej” dr Michał Markiewicz.
Markiewicz powołał się na opinię rzecznika generalnego Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który stwierdził, że udostępniające utwory platformy typu Netflix czy Disney powinny posiadać w tym zakresie odpowiednie uprawnienia licencyjne i stosownie wynagradzać twórców.
- A zatem ze względu na taką eksploatację filmów „opłata reprograficzna” z założenia nie ma zastosowania – stwierdził Markiewicz.
Jego zdaniem, jeśli rząd przeforsuje podatek od smartfonów, sprawa skończy się przed TSUE. Jeśli Polska przegra, trzeba będzie zwracać naliczone producentom i dystrybutorom sprzętu kwoty. Czy ktoś zwróci pieniądze zwykłym ludziom? Wątpliwe.
źr. wPolsce24 za "Rzeczpospolita"










