Przedwyborcza zagrywka. Ministerstwo pohukuje na Ostatnie Pokolenie, ale ekozadymiarze wciąż są bezkarni

Warszawski odcinek trasy S8 został zablokowany przez grupę protestujących, którzy przykleili się do jezdni między węzłami Broniewskiego i Wisłostrada. Aby ich usunąć, potrzebny był ciężki sprzęt i… rozkuwanie asfaltu. Zamiast manifestacji – dewastacja.
GDDKiA miała dość i skierowała sprawę do prokuratury, wskazując możliwe naruszenie przepisów karnych. Minister infrastruktury Dariusz Klimczak wprost zapowiedział: "Ci, którzy zniszczyli drogę, muszą liczyć się z konsekwencjami. Odszkodowania obejmą m.in. naprawę nawierzchni i zabezpieczenie protestu".
Minister jasno zaznaczył, że prawo do protestu nie może oznaczać bezkarności. Rząd nie zamierza tolerować działań, które godzą w bezpieczeństwo obywateli, niszczą infrastrukturę i uderzają w transport oraz gospodarkę. "Na to zgody nie ma" – podkreślił Klimczak.
Trudno jednak nie zauważyć dwuznaczności w działaniach rządu. Podczas gdy minister Klimczak grozi konsekwencjami za niszczenie infrastruktury, jego koalicyjny kolega – prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski – udostępnia lokal miejski lewicowej organizacji, która wspiera podobne środowiska aktywistyczne.
źr. wPolsce24 za Moto.pl