Takie są konsekwencje przeklejania się do dróg. Aktywista Ostatniego Pokolenia odesłany do domu z... kawałkiem asfaltu na dłoni

W piątek doszło do kolejnej próby zablokowania ruchu w Warszawie przez aktywistów Ostatniego Pokolenia. Niestety udanej, bo ratusz Rafała Trzaskowskiego, pomimo wcześniejszych informacji o planach tejże grupy, nie zrobił nic, aby zapobiec ich niebezpiecznym działaniom.
Niebezpiecznym zarówno dla klimatu (powstające kilkukilometrowe korki przyczyniają się do zwiększenia emisji CO2), kierowców (blokady mogą utrudnić przewożenie osób chorych do szpitala lub zwierząt do weterynarza), jak i samych aktywistów, którzy mogą spotkać się z nerwowymi reakcjami kierowców lub... szkodzić sami sobie.
Przykład? W wyniku ostatniej akcji Ostatniego Pokolenia w Warszawie interweniujące służby musiały użyć specjalistycznych narzędzi w celu odkucia aktywistów od asfaltu. W efekcie doszło do zniszczenia w wielu miejscach drogi S8 w stronę Białegostoku.
Tutaj mogą się pojawić - słuszne zresztą - pytania, kto zapłaci za remont konstrukcji? Logika podpowiada, że odpowiedzialnością finansową powinni zostać obciążeni aktywiści. Jednak patrząc na dotychczasowe pobłażliwe traktowanie ich ze strony polskich sądów, można raczej wątpić w tego typu orzeczenie, stąd też na odrestaurowanie drogi S8 zrzucimy się my wszyscy - z naszych podatków.
Wracając jednak do samego Ostatniego Pokolenia - działacze, którzy zostali odkuci z drogi, sami muszą sobie teraz radzić z usunięciem kawałka asfaltu, jaki pozostał na ich dłoniach. Jeden z nich usłyszał od medyków, że jego życiu nie zagraża żadne niebezpieczeństwo, więc to od niego będzie zależeć, jak upora się z danym problemem.
Źr.wPolsce24 za Miejski Reporter